Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbędna, zbędna ...

Krzysztof Hoffmann
Krzysztof Hoffmann
Kolejna miniatura, tym razem ogólna, nie mokotowska ...

Stała, wciśnięta w kąt wielkiej szafy, wtłoczona pomiędzy modny - ongiś - garnitur i parę zakurzonych, nieużywanych od wieków nart. Lękliwie spoglądała co kilka chwil przez szparę w niedomkniętych drzwiach, wiedząc doskonale, co ujrzy w głębi mieszkania. Widok ten był stały, niezmienny i tak samo niepokojący. Szafa zaś nie była tak naprawdę szafą - to była ogromna, zabudowana wyposażonymi w gargantuicznych rozmiarów lustro przesuwnymi drzwiami, wnęka w ścianie, która sama z siebie mogłaby służyć jako mały pokój. Mimo to zawsze mówili na nią po prostu "szafa". Służyła głównie do przechowywania wszystkiego, co w danej chwili było niepotrzebne i przeszkadzało - od wielu lat panował w niej nieopisany chaos, graniczący z absurdem. Czasami - tak, jak teraz - chowała się w szafie ona i - również tak, jak teraz - toczyła zalęknionym spojrzeniem po wnętrzu mieszkania. W zasadzie nie, nie tak, jak teraz. Zdarzało jej się już trząść w zagraconym wnętrzu z zimna, smutku albo innych powodów, dziś jednak do chłodu i smutku dołączyła gorycz i żal. Nieopisany. Wiedziała też, że ten żal już nigdy jej nie opuści, podobnie, jak przerażenie.

Mimo tego uśmiechnęła się do siebie słabo, jeśli w ogóle ten jej dziwny grymas, wykrzywiający w górę koniuszki ust i rozluźniający nieco mięśnie sterujące powiekami, można było nazwać uśmiechem. A jednak. Sztuczne, groteskowe i kompletnie nie na miejscu - pomogło. Stała tutaj przecież już ostatni raz. Bywało, że chowała się w szafie sama, bywało też, że wpychał ją do szafy On, niejednokrotnie na długie godziny, dni, czasem nawet tygodnie. Czasem robił to z premedytacją - wtedy go nienawidziła. Częściej jednak robił to bezmyślnie i bez żadnej refleksji - ot, po prostu jeszcze jedna znana, uciążliwa i zawadzająca rzecz, upchnięta tymczasowo pomiędzy starym telewizorem i pudłem z książkami, których nikt nie przeczytał i nikt nie przeczyta. Może i powinien boleć ją ten brak refleksji, niechęć i znużenie w jego w oczach, może i powinna była mu wykrzyczeć prosto w oczy, że w ten sposób krzywdzi siebie, ale przede wszystkim ją. Może. Ona jednak nigdy nie płakała, nie krzyczała, nie protestowała - czasem tylko, gdy nienawidziła, wilgotniały jej oczy. W pozostałych razach zbędna rzecz potrafiła wepchnąć się pomiędzy worki z ubraniami, gdzie spokojnie tłumaczyła sobie, że ta niewygoda, ta chwilowa niewygoda, którą nauczyła się z pokorą i spokojem znosić, wkrótce przecież się skończy. Wszystko ma swój cykl - po nocy przychodzi dzień, po zimie wiosna, po burzy - spokój i pogoda. A po szafie ... A po szafie przychodziło zwykłe życie. Zawsze.

x x x

Nigdy się nie skarżyła.

Ani Jemu, ani sobie samej, ani też żadnym bliższym czy też dalszym cieniom. Ani wtedy, gdy do szafy wpychał ją On, ani wtedy, gdy dobrowolnie wybierała to szczególne odosobnienie. Tak, dobrowolnie, bowiem szafa bywała nie tylko aresztem, więzieniem czy karcerem. Była też niejednokrotnie azylem. Gdy wchodziła tu z własnej woli, zamykając za sobą wielkie drzwi z niegustownym lustrem, nikt, nawet On, nie miał prawa jej przeszkadzać. Była wtedy u siebie, zaś jej małe, zatłoczone i chaotyczne otoczenie stawało się jej twierdzą. Trzeba przyznać, że w tych wypadkach, On grał zawsze fair. Nie próbował zmusić jej do wyjścia z szafy, nie próbował jej wyciągać siłą. Choć powinna była nienawidzić wtedy bardziej, czuła tylko wdzięczność. Nie wiedziała, czy On jest świadomy tej wdzięczności, nigdy Go o to nie pytała. Szafa w takich razach stawała się jej własnym tabu. Niewidzialną granicą, której On nigdy nie chciał przekroczyć i której nie przekroczył.

Chłonęła wtedy uspokajający zapach zbędności i bezpieczną, spokojną ciemność. Gdy zamykał ją tam On, zwykle pozostawiał lekko uchylone drzwi - zamykała je wówczas od wewnątrz. Po to, by nie widzieć niepowodzeń zewnętrznego świata, odbijających się w wielkim lustrze po drugiej stronie. Po to by nie widzieć Jego, a w jego oczach – siebie. Zbędność była dobra, zaś najdoskonalszy jej wyraz stanowiła właśnie ciemność. Zbędność była bezpieczna - żadnej rzeczy, która stała się zbędna i ukryta w ciemności, nie zagraża przecież najdrobniejsze nawet niebezpieczeństwo. Rzeczy zbędne zwykle się pomija, gdy zaś ukryte są w ciemnościach - często się po prostu o nich zapomina. To dla nich bezpieczne. Tak naprawdę rzeczom zbędnym grozi tylko jedno : zawsze może nadejść dzień, kiedy będą jeszcze bardziej zbędne i wystawi się ich marność na działanie światła. Póki jednak tkwią zamknięte w ciemności – powtórzę – są zazwyczaj bezpieczne.

Nigdy więc nie przyszło jej do głowy, aby się poskarżyć. Nigdy. Przenigdy.

x x x

Wyglądało to w zasadzie zawsze tak samo. Ona w szafie, z własnej woli, czy nie, On zaś rozpoczynał Wielkie Zamieszanie. Trzaskał drzwiami, ciskał czym popadło, demolował, klął ... i wychodził. Zostawała wówczas sama, taka samiusieńka, jak palec, jeśli nie brać pod uwagę innych rzeczy, które również stały się z czasem zbędne. One jednak nie mówiły, nie myślały i nie czuły nic – po prostu były, nasycając dom atmosferą i zapachem zbędności. Nigdy nie zabraniał jej opuszczania szafy, nigdy nie zapytał jej nawet, czy naprawdę tam była. Ona zaś prawie nigdy jej nie opuszczała, czekając na Jego powrót - hibernując się na długie dni i tygodnie, stając się właściwie jakąś przetrwalnikową formą samej siebie, żywiącą się własnym upokorzeniem, samotnością i bezradnością : jeszcze jedną, zagrzebaną w ceimności zbędnością. Czasem zdarzało się, że wymykała się cichutko na chwilę lub dwie, przemieszczając bezszelestnie po pustym domu, usiłując chłonąć przetrwałe gdzieś w kątach okruchy przeszłości. Zaglądała wówczas to tu, to tam, nie pozostawiając jednak nigdzie śladów. Nie patrzyła też w lustra, bojąc się panicznie tego, co mogłaby w nich zobaczyć. Zamiast tego zamykała oczy i znikała w ciszy, oczekując, aż któregoś dnia wróci On. Czasem wracał już po kilku godzinach. Czasem - po tygodniach. Widząc Go powinna czuć złość, ona jednak potrafiła się jedynie cieszyć. Gdy słyszała chrobot klucza w

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto