Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zero tolerancji

MichalTyrpa
MichalTyrpa
Dosyć pobłażania urągającym powadze wymiaru sprawiedliwości! Osiemdziesięcioletni profesor filozofii nie będzie bezkarnie pluł w twarz trzeciej władzy.

W styczniu 2004 profesor Bogusław Wolniewicz, (emerytowany filozof, znany z
równie ostrych, co doskonale uzasadnionych opinii) został okradziony przez dwóch mężczyzn, gdy wysiadał z pociągu na Dworcu Centralnym
w Warszawie.

Obaj jegomoście wpadli w oko
policjantowi, który zatrzymał ich po krótkim pościgu. Panowie mieli przy sobie „znalezioną na
peronie” torbę z dokumentami prof. Wolniewicza.
Gdyby – jak to się zdarza najczęściej – szczęśliwi
„znalazcy” rozpłynęli się we mgle, nie bylibyśmy dziś świadkami skandalu
narażającego na szwank ostoję mocy i trwałości Rzeczypospolitej.

Machina wymiaru sprawiedliwości poszła w ruch. Już we
wrześniu 2004 r. wezwano profesora na pierwszą rozprawę. Kiedy w jej trakcie jeden
z oskarżonych oświadczył, że leczy się z alkoholizmu, asesor Iwona Konopka
zleciła poddanie oskarżonego badaniom psychiatrycznym i zarządziła odroczenie
rozprawy. Cóż począć, dura lex, sed lex. Występujący w procesowej roli świadka,
prof. Wolniewicz zachował się wówczas wyjątkowo nagannie. Nie dość, że
na początku rozprawy usiadł tuż obok prokuratora, bezpodstawnie
uzurpując sobie przywileje oskarżyciela posiłkowego, to potem jeszcze zwrócił się do sądu z pytaniem, czy wolno mu zgłosić wniosek! I to
nieproszony! Sąd wyraźnie poczuł się urażony - co wolno wojewodzie, to nie
tobie...świadku! Co z tego, że w istocie był poszkodowanym w sprawie, co z tego, że nie wiedział, iż świadkowi wnioski nie przysługują?! Ignorantia iuris nocet.

 
Jakby przewin świadka Wolniewicza było mało, samowolnie opuścił on salę rozpraw. W dodatku z bezczelnym
przekonaniem, że w taki sposób nie powinno się traktować człowieka pokrzywdzonego
przestępstwem. Na dodatek od tamtej pory ostentacyjnie nie odbiera wezwań i – mimo
ukarania wysoką grzywną – zapowiada, że na kolejnych rozprawach ust nie
otworzy.

Zapamiętajmy ów niestosowny akt obywatelskiej
niesubordynacji, który doskonale ilustruje kompromitującą inteligenta,
absolutną nieświadomość zasad leżących u podstaw polskiego wymiaru
sprawiedliwości. Być może, gdyby - zamiast zajmować się Fregem – świadek
Wolniewicz pouczęszczał w swoim czasie na wykłady wydziału prawa, nie trzeba
by było tłumaczyć mu dzisiaj, że najpierwszą rolą sądu jest pochylić się z
czułością i empatią nad ofiarami społeczeństwa. Nad ludźmi
zmuszanymi przez opresywny system do sięgania po jabola oraz cudzy bagaż.
Zresztą, bądźmy szczerzy, czy profesor (a i my sami) jest w czymkolwiek lepszy?
Przecież własność to kradzież! Tym, którzy z narażeniem zdrowia walczą z
systemem o sprawiedliwą redystrybucję dóbr, zamiast ścigania należy się
wsparcie i współczucie. Natomiast pieniaczy i warchołów trzeba karać z całą
surowością.

Co prawda jedna jaskółka nie czyni wiosny, a młyny sprawiedliwości mielą powoli, niemniej casus Wolniewicza nastraja optymizmem. Serce roście, gdy
na naszych oczach krzepnie i tężeje autorytet państwa. Dla jego wzmocnienia nie
warto żałować sił, ni środków. Kiedy 
antyterroryści będą wywlekać ze szpitalnego łoża okradzionego
osiemdziesięciolatka, zakrzykniemy społem: tędy droga! Zero tolerancji dla
pieniactwa i arogancji!

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto