Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zezem z półobrotu, czyli dlaczego bronię Dnia Kobiet

Stefan Górawski
Stefan Górawski
Na zdjęciu Elżbieta Popielewicz całowana przez  Karola Okrase i Roberta Sowę.
Na zdjęciu Elżbieta Popielewicz całowana przez Karola Okrase i Roberta Sowę. AKPA
Może to paradoks, że coś mniej demokratycznego przyszło z USA i wyparło bardziej demokratyczne święto kojarzone ze ZSRR, ale taka jest prawda, a z prawdą trudno polemizować, nawet w Polsce.

Pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków i starsi pamiętają jeszcze tamte Święta Kobiet: akademie w szkołach i zakładach pracy, z obowiązkowymi życzeniami od szefa i przewodniczącego POP (wyjaśnienie dla małolatów: Podstawowej Organizacji Partyjnej), z częścią artystyczną, małym upominkiem (np. rajstopy w uniwersalnym rozmiarze) i czerwonym goździkiem. A później koleżeńskie przyjęcia, po których – co charakterystyczne – więcej było jednak nietrzeźwych mężczyzn niż pań. Dało się nawet przeżyć bez domowego obiadu (panie świętują, panowie niedysponowani), bo przecież święto naszych kobiet jest także naszym świętem. A właściwie było. Teraz ważniejsze są walentynki.

Co by nie mówić o Dniu Kobiet, to jedno nie ulega wątpliwości: było ono bardziej… demokratyczne. Może to paradoks, że coś mniej demokratycznego przyszło z USA i wyparło bardziej demokratyczne święto kojarzone ze ZSRR (choć – kolejny paradoks - Walentyna, to przecież symbol najbardziej postępowej na świecie kobiety radzieckiej), ale taka jest prawda, a z prawdą trudno polemizować, nawet w Polsce. Ktoś wątpi? Ja nie, dlatego, że Święto Kobiet (jeszcze w jakiś sposób obchodzone) to święto wszystkich pań. Jeśli kwiaty dostawały traktorzystki, to bez wyjątku, jeśli poli…, przepraszam, milicjantki, to też żadnej nie pomijano, podobnie było z uczennicami, szwaczkami, nauczycielkami… W walentynki hołubi się tylko te kobiety, które są kochane (na serio albo na niby), a pozostałe? Pozostałe przeżywają różnego rodzaju frustracje. Najgłębsze siusiumajtki. No bo Paula i Dominika dostały po trzy walentynki, a Kinga i Madzia żadnej. Teraz już wcale nie kpię. Bo jak jej wytłumaczyć że jest brzydsza, głupsza, mniej warta…? A jeśli nie jest, to czemu Paula i Dominika…

Sprawę nakręcają jeszcze wychowawcy organizując (już od przedszkoli) różnego rodzaju walentynkowe zabawy, które powodują takie właśnie dylematy. Swoją drogą to zastanawiam się, czemu tak łatwo jak walentynki nie łyknęliśmy wychowania seksualnego? Może do tego trzeba więcej wyobraźni?

Kiedy się kocha i jest się kochanym to i tak przeżywa się permanentne święto (stan na granicy choroby, jak mówią złośliwi), dlatego może warto pomyśleć o miłym geście wobec tych, których nikt nie kocha? A gdyby ustanowić jakieś święto dla porzuconych, zdradzonych i niechcianych? Najlepiej pomiędzy walentynkami a Świętem Kobiet. Proponuję 24 lutego, w imieniny Macieja. Dlaczego? Kto czytał „Chłopów” ten wie, jak to z Maciejem Boryną było.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto