Pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków i starsi pamiętają jeszcze tamte Święta Kobiet: akademie w szkołach i zakładach pracy, z obowiązkowymi życzeniami od szefa i przewodniczącego POP (wyjaśnienie dla małolatów: Podstawowej Organizacji Partyjnej), z częścią artystyczną, małym upominkiem (np. rajstopy w uniwersalnym rozmiarze) i czerwonym goździkiem. A później koleżeńskie przyjęcia, po których – co charakterystyczne – więcej było jednak nietrzeźwych mężczyzn niż pań. Dało się nawet przeżyć bez domowego obiadu (panie świętują, panowie niedysponowani), bo przecież święto naszych kobiet jest także naszym świętem. A właściwie było. Teraz ważniejsze są walentynki.
Co by nie mówić o Dniu Kobiet, to jedno nie ulega wątpliwości: było ono bardziej… demokratyczne. Może to paradoks, że coś mniej demokratycznego przyszło z USA i wyparło bardziej demokratyczne święto kojarzone ze ZSRR (choć – kolejny paradoks - Walentyna, to przecież symbol najbardziej postępowej na świecie kobiety radzieckiej), ale taka jest prawda, a z prawdą trudno polemizować, nawet w Polsce. Ktoś wątpi? Ja nie, dlatego, że Święto Kobiet (jeszcze w jakiś sposób obchodzone) to święto wszystkich pań. Jeśli kwiaty dostawały traktorzystki, to bez wyjątku, jeśli poli…, przepraszam, milicjantki, to też żadnej nie pomijano, podobnie było z uczennicami, szwaczkami, nauczycielkami… W walentynki hołubi się tylko te kobiety, które są kochane (na serio albo na niby), a pozostałe? Pozostałe przeżywają różnego rodzaju frustracje. Najgłębsze siusiumajtki. No bo Paula i Dominika dostały po trzy walentynki, a Kinga i Madzia żadnej. Teraz już wcale nie kpię. Bo jak jej wytłumaczyć że jest brzydsza, głupsza, mniej warta…? A jeśli nie jest, to czemu Paula i Dominika…
Sprawę nakręcają jeszcze wychowawcy organizując (już od przedszkoli) różnego rodzaju walentynkowe zabawy, które powodują takie właśnie dylematy. Swoją drogą to zastanawiam się, czemu tak łatwo jak walentynki nie łyknęliśmy wychowania seksualnego? Może do tego trzeba więcej wyobraźni?
Kiedy się kocha i jest się kochanym to i tak przeżywa się permanentne święto (stan na granicy choroby, jak mówią złośliwi), dlatego może warto pomyśleć o miłym geście wobec tych, których nikt nie kocha? A gdyby ustanowić jakieś święto dla porzuconych, zdradzonych i niechcianych? Najlepiej pomiędzy walentynkami a Świętem Kobiet. Proponuję 24 lutego, w imieniny Macieja. Dlaczego? Kto czytał „Chłopów” ten wie, jak to z Maciejem Boryną było.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?