Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zezem z półobrotu, czyli ile człowieka w człowieku?

Stefan Górawski
Stefan Górawski
Słynną kwestię z filmu „Poszukiwana, poszukiwany” o zawartości cukru w cukrze przez lata brałem za przykład najczystszego absurdu. Niesłusznie, bo sparafrazowawszy można ją odnieść do sytuacji jak najbardziej realnej, a do tego ważnej.

Przedwyborczy bal maskowy Wersja, którą – niestety – trzeba traktować bez przymrużenia oka brzmi: Ile jest kandydata w kandydacie, czyli człowieka w człowieku? I wcale nie chodzi o jakieś abstrakcyjne byty, lecz konkretne osoby. W dodatku aspirujące do różnych najważniejszych w państwie godności, z prezydenturą włącznie. I właśnie konwencje wyborcze kandydatów na prezydenta świetnie temat ilustrują. Odnoszę wrażenie, że sztaby pretendentów do zawiadywania najważniejszymi w kraju żyrandolami (ciekawe, że funkcję niby lekceważą, pragnąc jej przy tym jak kania dżdżu!) nie dążą do pokazania PRAWDZIWEGO OBLICZA własnego „produktu marketingowego” (brzydko nazwane?, brzydko, ale czyż nie prawdziwie?) lecz jak stworzenia JEGO WIZERUNKU. Wszystko musi być ubrane w maskę (bo jakże inaczej nazwać?), z którą aspirujący do stanowiska mizdrzy się i tańczy (czasem nawet dosłownie) przed elektoratem w przesłodzonej plastikowej scenografii z balonikami, seansem świateł, konfetti... Troszkę mi to przywołuje powitanie Nowego Roku wśród znudzonych nowobogackich. Mam świadomość, że takie standardy narzuca polityczny marketing naszych czasów. Że ważny kolor tła, krawat, mowa ciała, sposób patrzenia, makijaże... Niby nic nowego, ale... Ale czemu tak łatwo wciągnąć nas w takie gierki? Dlaczego dajemy się omamić błyskotkami z politycznego tombaku? Niedawno pewien poseł publicznie przyznał, że doradca od wizerunku uczył go w jaki sposób udzielać wywiadu. Dla mnie sprawa od zawsze wydawała się oczywista: Mówić to, co ma się do powiedzenia (pomijam nierzadkie przypadki, kiedy się nie ma niczego).

Show zamiast prawdyMam świadomość tych zabiegów i manipulacji, ale nadal wciąż trudno mi pogodzić się, że wszyscy (albo prawie) przemawiający do mnie z ekranu telewizorowa, przez radio, internet czy prasę są ulepionym przez specjalistów wizerunkowym cackiem-zlepkiem. I jak im wierzyć, skoro nie wiem czy oni wierzą własnym słowom, czy też grają role wyuczone na różnych szkoleniach, kursach, przedwyborczych nasiadówach albo indywidualnych lekcjach w przekonaniu, że elektorat (zwany też przykładowo ciemnym ludem) kupi taki „produkt”. A wracając do jednej z ostatnich konwencji, to nawet człowiek z bliskiego otoczenia kandydata nazwał ją – jeśli przekręcę słowo, nie mylę się co do istoty rzeczy – „starannie wyreżyserowanym spektaklem”. Spektaklem!!! Kurcze, ale przecież

Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam;
Życie to nie tylko kolorowa maskarada;
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest;
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć!
Ty i ja - teatry to są dwa!
Ty i ja!No tak, ale kto – szczególnie w świecie sprostytuowanej często polityki – na serio bierze dzisiaj Edwarda Stachurę? A my – (nie)ciemny lud? Może i wiemy, że życie to nie teatr, ale od show już trudno je nam odróżnić.
A mnie się marzy, żeby przemawiał do mnie człowiek z krwi i kością. Niechby miał przyluźną marynarkę, niechby był za mało przypudrowany, bez wystudiowanych gestów, ale z prawdą w oczach.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto