Dramat mieszkańców trzech peryferyjnych zielonogórskich osiedli: Pomorskiego, Śląskiego oraz domków jednorodzinnych w Raculce, rozpoczął się w ubiegły wtorek o godz.16.26, kiedy wpłynęło pierwsze zgłoszenie do strażaków o eksplozji gazu w kuchence. Potem następowały w szybkim tempie kolejne. Duże ciśnienie gazu rozsadzało instalacje. Eksplozje zniszczyły doszczętnie cztery mieszkania, powstawały pożary. Zginęła jedna osoba. Jedna została ciężko oparzona. Osiem było mniej poszkodowanych.
Podjęto natychmiastową decyzję o ewakuacji ponad 6,5 tys. mieszkańców z trzech zagrożonych eksplozjami gazu osiedli. I to w czasie, kiedy nad miastem rozpoczynał się atak zimy z siarczystym mrozem. Miastu mogła zagrażać katastrofa.
Zepsuła się jedna ze stacji redukcyjnych, która obniża ciśnienie gazu w instalacjach. Zawiódł tzw. reduktor, który obniża ciśnienie. Nie włączył się także zawór awaryjny. W tej chwili w całym kraju sprawdzane są podobne stacje redukcyjne. Jest ich ponad 4 tys.
O horrorze zielonogórzan na bieżąco informowały Wiadomości24pl.
Gaz do wspomnianych osiedli dostarczany jest przez Zakład Gazownictwa w Zgorzelcu. Wyklucza się tutaj błąd ludzki.
Teraz, po zamontowaniu nowej stacji redukcyjnej, o wiele nowocześniejszej od poprzedniej, od czwartku robotnicy ze zgorzeleckiego zakładu w osiedlowych lokalach instalują nowe gazomierze i sprawdzają szczelność gazowej instalacji.
Pierwsi gaz dostali mieszkańcy domków w Raculce, gdzie w większości jest gazowe ogrzewanie. Ale tutaj nie było wybuchów. Udało się częściowo przywrócić gaz do osiedlowej szkoły, przedszkola i piekarni.
Wielki problem, niestety, jest z lokalami na osiedlach Pomorskim i Śląskim. - Nasi pracownicy ciągle poszukują ponad 100 właścicieli mieszkań, do których nie mają dostępu, aby tam sprawdzić szczelność instalacji – mówi dla W24 dyrektor zgorzeleckiej gazowni, Piotr Chorbotowicz.
Aby gaz mógł być włączony, niezbędna jest obecność wszystkich mieszkańców w danym bloku. Nie dostanie się choćby do jednego z mieszkań, więc niemożność sprawdzenia instalacji, oznacza tylko jedno: nikt gazu nie otrzyma.
Naprawa uszkodzonych pionów może potrwać dwa tygodnie!
- W najbliższym czasie mieszkania, które nadal są zamknięte, będą komisyjnie otwierane – wyjaśnia dyrektor. - Podjęliśmy także decyzję, że wymiana wewnętrznych instalacji i pionów w budynkach, które nie są naszą własnością, będą naprawiane na nasz koszt – dodaje Chorbotowicz.
Śledztwo w sprawie wybuchów gazu na dwóch osiedlach prowadzi zielonogórska prokuratura okręgowa.
Grzegorz Szklarz, rzecznik zielonogórskiej prokuratury powiedział, że prowadzone jest śledztwo z art. 163 kodeksu karnego, czyli spowodowanie zdarzenia w postaci katastrofy. - Postępowanie ma ustalić, kto zawinił tej tragedii, czy konkretne osoby, które nie dopełniły swoich obowiązków służbowych, czy był to nieszczęśliwy wypadek – sprecyzował rzecznik.
Śledczy sprawdzą też, czy pracownicy pogotowia gazowego nie zlekceważyli wcześniejszych sygnałów o ulatującym się gazie.
W Zielonej Górze, podobnie jak w całym kraju, panują siarczyste, jak na tutejszą okolice, nocne mrozy. Nie pada, na szczęście, śnieg; w dzień świeci słońce, ale jest powietrze przymrożone.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?