Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ziemkiewicz odpowiada w sprawie powrotu do "Rzeczpospolitej"

Radosław Kowalski
Radosław Kowalski
Szymon Sokół / CC 3.0
Rafał Ziemkiewicz odniósł się do informacji, iż razem z przyjaciółmi postanowił wrócić do "Rzeczpospolitej". Napisał w tym celu artykuł; czy przekonał nim swoich czytelników?

"Mam inną propozycję, misie. Jeśli tak pragniecie mojego upadku, to mi w nim pomóżcie − i wy również zamówcie u mnie tekst. Na przykład, o tym, jak wasz naczelny przeszedł drogę od bohatera do zera. Albo o „ostatnim uwłaszczeniu nomenklatury” na przykładzie spółki „Agora” - pisze w puencie artykułu "Wściekłe plotkowanie" Rafał Ziemkiewicz.

Publicysta przyznaje, że "Rzeczpospolita" zamówiła u niego tekst, a on ta propozycję przyjął i nie widzi w tym niczego złego: "A tu się okazuje, że nawet po pacyfikacji nie udało się znaleźć dla „Rzeczpospolitej” innego naczelnego i innego zespołu, niż taki, który jeśli chce napisać na przykład o ruchu narodowym, to zamówią tekst nie u nich, a u kogoś, kto ma nazwisko i własny pogląd na sprawę. Okazuje się, że bez Semki, Mazurka, Warzechy czy Ziemkiewicza wciąż ani rusz." - pisze autor niepokorny.

Jak widać dla Ziemkiewicza wielką różnicą jest napisanie na zlecenie artykułu dla znienawidzonego Hajdarowicza, o którym mówił, że nie chce mieć z nim nic wspólnego od oficjalnego powrotu do dziennika kontrolowanego przez Presspublicę. Niestety jego punktu widzenia nie podzielają koledzy z prawicy. "Warto jeszcze dodać, że ten egzaltowany wpis o Hajdarowiczu ("Nigdy z Hajdarowiczem") był jednym z 9 (słownie: dziewięciu), jakie Ziemkiewcz umieścił w Salonie24 po 1,5 roku przerwy. Od 18 grudnia milczy ponownie, czyli jego blogowanie trwało od 2 grudnia do 18. No bo po co pisać za darmo, prawda? (...) W tekście na stronie "Do Rzeczy" Ziemkiewicz przyznaje bez specjalnego skrępowania, że napisał tekst dla Hajdarowicza. Oczywiście próbuje robić z tego swoją zaletę, ale chyba po prostu zapomniał o wpisie sprzed 60 dni." - pisze bloger Salonu 24, Rybitzky.

Opinia blogera Salonu24 nie jest odosobniona. W komentarzach zamieszczonych pod artykułem Ziemkiewicza dominuje poczucie zawodu postawą pisarza: "Panie Rafale, wydaje mi się że powyższy tekst jest nie tylko bałamutny ale niestety dużo mówi o Panu. Proszę nie robić z siebie misjonarza, który pomimo przeciwnościom losu musi ewangelizować twarde karki z Wyborczej, TVN-u i innej maści lewackich celebrytów. Nikt tego od Pana nie wymagał, jest wiele miejsc i możliwości pisania o endecji i czymkolwiek innym, jeśli tak Pan tego pragnął. Jest jednak coś takiego jak przyzwoitość, coś jednak czego znaczenia Pan nie rozumie, chociażby napisał Pan jeszcze tysiąc takich pokrętnych wytłumaczeń jak to powyższe badziewie, to moje zdanie o Panu, przykro mi to mówić, uległo smutnej korekcie." - napisał Stanisław Mazanek.

Dlaczego wyjaśnienia Ziemkiewicza zostały odebrane negatywnie? Dużą część artykułu Rafał Ziemkiewicz poświęcił na atakowanie swoich adwersarzy. Informację podaną przez "Gazetę Wyborczą" przyrównał do plotek nawiązujących do nowego związku Dody. "Wiecie państwo jak to jest - ktoś przyuważył, że Dodę odwiedził w domu facet w mundurze inkasenta z elektrowni, i przez kilka dni sypią się sensacje o jej nowym związku, wydziwiania, dlaczego trzyma ten nowy związek w tajemnicy, i szyderstwa, jak nisko upadła, żeby się wiązać z inkasentem. Na podobnej zasadzie jakiś tropiciel z „Wyborczej”, odkrywszy w Plusie-Minusie mój tekst o endecji, ogłosił, że publicyści „Do Rzeczy” wracają do „Rzeczpospolitej” - pisze Ziemkiewicz na stronie internetowej "Do Rzeczy". Dodatkowo wypomniał im, że kłamali w sprawie obecności generała Błasika w kokpicie tupolewa, dowodząc w ten sposób, że są niewiarygodni.

Rafał Ziemkiewicz wielokrotnie krytykował Waldemara Łysiaka za pychę i przerost ego. Dzisiaj zachowuje się dokładnie tak samo. W jego tekście próżno szukać autorefleksji i samokrytyki. Jest za to niepotrzebny sarkazm, agresja i atak na swoich interlokutorów. Doskonale pokazuje to puenta artykułu. "Mam inną propozycję, misie. Jeśli tak pragniecie mojego upadku, to mi w nim pomóżcie − i wy również zamówcie u mnie tekst. Na przykład, o tym, jak wasz naczelny przeszedł drogę od bohatera do zera. Albo o „ostatnim uwłaszczeniu nomenklatury” na przykładzie spółki „Agora”. Temat zresztą do ustalenia, jest wiele możliwości − ja, jak zawsze powtarzałem, na wszelkie próby skorumpowania mnie jestem otwarty i oczekuję propozycji (no, dziś, jako człowiek, który pogonił kota Wojewódzkiemu, dodam do tych słów formułę: tylko poważne oferty). Jedyny warunek: zobowiązanie „Wyborczej”, że tekst pójdzie co do przecinka tak, jak go napiszę. W waszym wypadku − na piśmie, z notarialnie potwierdzonym podpisem. Sorry, ale na słowo to ja mogę wierzyć redaktorowi Zdortowi".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto