Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zjawisko coming outu – po co komu publiczni homoseksualiści?

Redakcja
W dwudziestym pierwszym wieku porusza się publicznie kwestie, które kiedyś były tematem tabu. To, że nie mówiono o nich głośno, nie znaczy, że nie istniały. Dziś, naszła mnie ochota na publiczne poruszenie tematu - Coming Out.

Coming out, to z angielskiego nic innego jak wyjście z szafy, ujawnienie przed samym sobą i przed światem, że jest się nie-heteroseksualnym. Amerykański psycholog Rob Eichberg, dzieli to zjawisko na trzy fazy, z którymi trudno jednoznacznie się zgodzić, ponieważ są zbyt ogólnikowe i szufladkują ludzi do jednotorowego myślenia – a przecież ilu ludzi, tyle opinii na jeden temat. (Publicyści chyba wiedzą o tym najlepiej.)

Pierwsza faza, nazwana jest osobistą. To ten chwilowy boom w głowie młodego człowieka: cholera, jestem jakiś inny. Później jest gorzej, bo trzeba poddać się samoakceptacji. Nie słyszałam o żadnym przypadku: jestem inny, ale fajnie. Przypuszczam, że to najtrudniejsza forma coming outu, dziś jest o tyle łatwiej, że młodzi homoseksualiści mają, jak to mówią: do kogo się zwrócić. W Internecie jest masa portali, które ułatwiają im odkrycie, co się z nimi dzieje.

Druga faza, nosi miano prywatnej. Czy przypadkiem, nie jest tak, że ogólnie nasza orientacja to sprawa prywatna? Jednak w rozumowaniu pana Eichberga nie-heteroseksualne osoby są tu uprzywilejowane, ponieważ swoim odkryciem, mogą podzielić się z najbliższymi osobami. Eureka, mamo jestem gejem! W myśleniu młodej osoby, która już pogodziła się z tym, kim jest, pora na kolejny krok, dużo trudniejszy – zaczynam mówić o tym głośno. Strach przed reakcją najbliższych, raczej jest usprawiedliwiony, nie spodziewajcie się radosnych okrzyków i wiwatów na waszą cześć. Dużo rozsądniejsze jest wycofanie się i czekanie, owszem czas może wiele zdziałać. Ile czasu potrzebowałeś, żeby odkryć, kim jesteś i to zaakceptować?

Fazę trzecią, według mnie zbędną i nikomu niepotrzebną Eichberg nazywa publiczną. Ni mniej, nie więcej oznacza to dla niego, mówienie o swoim nie-heteroseksualizmie np. w pracy. Tylko, po co? Statystyki zakładają, że większość ludzi w Polsce jest heteroseksualnym katolikiem, również statystycznie rzecz biorąc idąc z psem na spacer, każde z was ma po trzy nogi. Czy tylko mnie uczono by nie mieszać życia prywatnego z pracą?

Pora zadać sobie kluczowe pytanie: po co komu publiczni homoseksualiści, bądź szerzej nie-heteroseksualiści? Dla zmian – krzyczą jedni, przyklaskując Biedroniowi, są jałowi i bezproduktywni – to już krzyki z innego stronnictwa. Boże, widzisz i nie grzmisz. Kto widział kiedyś homoseksualistę emanującego swoją seksualnością, ręka do góry? A kto widział heteroseksualistę krzyczącego na placu o swojej seksualności? Jaka jest różnica? Szanowni państwo, nie ma żadnej. W jednym i drugim przypadku, uznamy to za nienormalne, lecz z powodu wyżej omówionych statystyk, pierwszy przypadek zostanie moralnie nacechowany bardziej negatywnie. Więc kto dał nam prawo do oceniania moralnego innych ludzi? Zaraz wejdziemy na śliski grunt prawa Bożego. Niewiele wzmianek w Piśmie Świętym o nie-heteroseksualistach, zniszczenie Sodomy i Gomory. W rozumieniu metaforycznym – seks mężczyzny z mężczyzną to grzech, w rozumieniu dosłownym – gdyby Bóg „nie lubił” nie-heteroseksualistów to chyb zniszczyłby wszystkich w zalążku. Dało radę zalać całą Ziemię, to co tam wybicie paru milionów nie-hetero?

Dalej, czyli bajki i stereotypy. Ludzie mają zakodowany w głowie obraz geja-cioty, rodem z amerykańskich Prade Parade, paradującego w slipach, z wibratorem w ręku. Ok, kto ma taką wizję przed oczami, niech wie, że jest ograniczony/proamerykański (niepotrzebne skreślić). Teraz chwila uwagi dla lewej strony, stereotypy zawsze były i zawsze będą, co gorsza dla was, nie biorą się z nikąd.

Prawda jest jedna, osoby nie-heteroseksualne są między nami, zawsze były i zawsze będą. Jeśli nie dostaną prawa do związków partnerskich dziś, dostaną je jutro, choćby miało dojść do manifestacji rodem z Francji. I wiecie, co, panowie i panie politycy? Zróbcie to od razu i skupcie się na tym, co jest naprawdę ważne, a nie projektujcie bzdurne ustawy, mające odciągać uwagę od rzeczy ważnych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto