Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Złodziejski priorytet, czyli nic się nie uchowa

Pleciuga Łazowska
Pleciuga Łazowska
Z usług Poczty Polskiej korzystam dość często. Albo nadaję przesyłki w urzędzie pocztowym, albo też je odbieram z rąk pana Piotrusia, czyli osiedlowego listonosza. I w zasadzie do tej pory do pracy "mojej" poczty żadnych zastrzeżeń nie miałam. Okazuje się jednak, że licho nie śpi...

O przypadkach kradzieży przesyłek pocztowych przez nieuczciwych pracowników tej instytucji słyszy się coraz rzadziej. I dobrze. W końcu ten moloch na glinianych nogach musi dbać o swoją reputację, bo zginie jak Mańka w pokrzywach.

Moje zaufanie do Poczty Polskiej charakteryzuje się między innymi tym, że listy i inne przesyłki nadaję opcją priorytetową - bez potwierdzenia odbioru przez adresata. Dobre relacje z urzędniczkami "mojej" poczty sprawiają, że przesyłki po niedługim czasie trafiają tam, gdzie miały trafić - czyli prosto do rąk odbiorców. Dotyczy to zarówno przesyłek krajowych, jak i przesyłek wysyłanych w świat. Niedawno wysłany do Irlandii, o dość pokaźnych parametrach, pakiet potrzebował tylko dwóch dni by znaleźć się w Dublinie.

Okazuje się jednak, że moje bezgraniczne zaufanie do Poczty Polskiej powinno zostać poddane weryfikacji. Około tygodnia temu nadałam na "mojej" poczcie przesyłkę priorytetową, która miała powędrować do Norwegii. Przesyłka zawierała moją najnowszą książeczkę. Zaniepokojona brakiem odzewu ze strony odbiorczyni przesyłki, zapytałam - drogą emailową - czy "Kwadratura, czyli..." dotarła szczęśliwie w okolice Lillehamer. Jakież było moje zaskoczenie gdy okazało się, iż do do pani Moniki - owszem - przesyłka dotarła, ale w charakterze... potarganej koperty, bez zawartości w środku. Jawi się zatem pytanie, kto "zwinął" "Kwadraturę..."? Czy książeczka została ukradziona jeszcze na terenie naszego kraju, czy też może już w Norwegii? Pani Monika ma interweniować w tej sprawie w swoim miejscu zamieszkania, czyli w najbliższym norweskim urzędzie pocztowym. Odradziłam. Niezależnie od tego, kto "zwinął" książkę - jedno jest pewne: w swoim bezgranicznym zaufaniu do Poczty Polskiej przesyłkę nadałam zwykłym priorytetem. I to był mój błąd.

Pocieszeniem w tej całej sprawie jest może tylko to, że sprawca "zwinięcia" książeczki będzie ją mógł poczytać swoim dzieciom. Bo nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - jak mawiała moja babka.

Pisze babcia do wnuczki list w kuchni przy stole.
- Eeee tam, babciu kochana, listów już nikt nie pisze. SMS-y wolę.

Dziś nadam na "mojej" poczcie kolejną przesyłkę do Norwegii. Tym razem będzie to już priorytet polecony. W końcu jakieś wnioski z poprzedniej, niefortunnej wędrówki mojej książki do pani Moniki muszę wyciągnąć. Podobno Polak mądry po szkodzie. Chyba jednak nie zawsze.

Rozpoczął się konkurs Dziennikarz obywatelski 2011 Roku.
Zgłoś swój materiał! Zostań najlepszym dziennikarzem 2011 roku. Wygraj jedną z ośmiu zagranicznych wycieczek.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto