Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Związki partnerskie. Z kim przegrał premier?

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Ideologia zaślepiła ludzi mediów, którzy nie zakomunikowali stanowiska Sądu Najwyższego w sprawie konkubinatów opinii publicznej. Jest ono miażdzące dla pozornej empatii polityków i celebrytów.

Sprawa jest co najmniej dziwna. Powierzenie Ministerstwa Sprawiedliwości konserwatyście skończyć się musiało na blokadzie planów liberalizujących małżeństwo. Premier to wiedział. O co więc mu naprawdę chodzi? Czy walka o antropologiczną zmianę nie jest pokazem gorliwości przed kolejną Moskwą, jak grali niegdyś Jaruzelski, Gierek a jeszcze wcześniej Gomułka i Bierut?

26 stycznia przez salę sejmową powiało edukacyjną luką, więc jedyne co można zrobić ze złością i frustracją przewodników równości jest próba wyjaśniania: że to nie "prezes", zapyziały polski reakcjonizm czy antymodernistyczny duch Leona XIII stanął na przeszkodzie emancypacyjnej fali nadpływającej z cywilizacyjnie "niedościgłego" zachodu.

Nad projektami klubów parlamentarnych PO, SLD i Ruchu Palikota ręce załamywały takie instytucje prawne jak Sąd Najwyższy, Krajowa Rada Prokuratury, Prokuratoria Generalna, Sejmowa Komisja Ustawodawcza, Krajowa Rada Ludnościowa. Nic to nie dało. Nasze elity były tak samo głuche na protesty jak ich koledzy na zachodzie w obliczu milionowych manifestacji (Hiszpania, Francja). Jednak w Polsce argumenty przeciwników kohabitatów dotarły - mimo zmowy - do opinii publicznej dzięki internautom.

Argumentację - przeciwskazania Sądu Najwyższego (SN) można sprowadzić do dwóch punktów:

1. Związki partnerskie są tworem imitującym małżeństwo ("powielenie" części rozwiązań ustawowych przewidzianych dla małżeństwa").
2. Ten bliźniaczy twór relatywizuje małżeństwo i podkopuje jego uprzywilejowaną pozycję.

Stanowisko ekspertów staje w jaskrawej sprzeczności z opinią mediów i celebrytów przekonujących, że związki partnerskie nie zagrażają małżeństwu.

"Z art. 18 Konstytucji wynika przyznanie heteroseksualnej parze małżeńskiej ochrony i udogodnień, jakie nie przysługują parom, które nie chcą lub nie mogą zawrzeć małżeństwa" - czytamy w ekspertyzie SN. Z oświadczenia dowiadujemy się, że zasada równości i zakaz dyskryminacji nie mogą być przywoływane w opozycji do trwałego związku mężczyny i kobiety, gdyż "konstytucyjne znaczenie małżeństwa dla istnienia rodziny uzasadnia szczególne unormowania o charakterze protekcyjnym i promocyjnym w systemie prawa". Innymi słowy wartość innych partnerstw nie jest tak istotna i ważna, żeby je chronić.

Dla zniesienia fundamentu aksjologicznego, który jest obecny w zapisach o małżeństwie i decyduje o priorytecie małżeństwa, potrzebna jest szeroka zgoda społeczna i polityczna. Dużo szersza, niż wąski i pozbawiony dotychczasowej racjonalności (polityka demograficzna) projekt antropologiczny narzucany arogancko większości przez mniejszość.

Sędziowie rozprawiają się także z poglądem, że z uwagi na powszechność konkubinatów powinny być one unormowane.

"Pozostawanie w konkubinacie, w sytuacji gdy w dowolnym czasie jego strony mogą złożyć oświadczenia o wstąpieniu w związek małżeński, jest decyzją dotyczącą życia prywatnego, wynikającą z indywidualnie dokonanej oceny, czy wolność osobista, niepoddawanie własnych decyzji o pozostawaniu lub niepozostawaniu w związku jakiejkolwiek ocenie zewnętrznej ma dla konkretnej pary większą wartość od korzyści będących skutkiem zawarcia małżeństwa, zwłaszcza w aspekcie wynikających z niego obowiązków."

Nie jest też tak - zdaniem SN - że każdy związek uczuciowy lub seksualny powinien być zalegalizowany. Nie zależy to wyłącznie od woli jednostek. Bywa że mężczyźni lub kobiety nie spełniają zasadniczych kryteriów obowiązujących partnerów rozpoznawanego przez prawo związku.

Prof. Ewa Łętowska zauważa, że koncentracja na partnerstwie o charakterze seksualnym powoduje kolejne wykluczenia. Czy opiekunom nie należą się żadne prawa, bo zamiast więzi seksualnej łączą ich z podopiecznymi inne emocje?

Psycholodzy i pedagodzy alarmują, że związki partnerskie upowszechnione i znormalizowane zapracują na przyrost sytuacji, w których dzieci:

- rodzą się poza małżeństwem,
- wychodzą spod opieki biologicznych rodziców (labilność związków partnerskich i zniesienie barier hamujących rozpad związków),
- mają zanarchizowaną sieć pokrewieństwa i znaczeń emocjonalnych.

Z filozoficznego punktu widzenia sprawa wygląda tak: umysły idealistyczne oprzyrządzają świat wbrew regułom grawitacji, jak to tylko w umyśle się dzieje. W rzeczywistości trzeba się jednak liczyć z ograniczeniami, relacjami i celami. Równość zastępująca sprawiedliwość może być tylko karykaturą.

Trzeba być wyjątkowo aroganckim ignorantem aby zmieniać setletnią definicję małżeństwa (do tego zmierza zlanie regulacji okołopartnerskich z kodyfikacją małżeńską) i zbywać totalnym milczeniem statystykę sprzeciwu wobec rewolucji obyczajowej. Gdzie się podział zapał mediów do cytowania CBOS i powoływania się na zasadę demokratycznej większości?

Oburzenie na posłów PO, którzy zagłosowali przeciwko Związkom Partnerskim ma swoje źródło w tym samym ideologicznym zacietrzewieniu, które pchnęło polityków o liberalnym światopoglądzie do głosowania na legislacyjny bubel.

Związki partnerskie. Dobrodziejstwo czy przekleństwo?
Małżeństwa gejów - nie kosztem związku mężczyzny i kobiety

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto