Dodaj zdjęcie profilowe

avatarAdam Kraszewski

Polska
Mieszkaniec Adam Kraszewski

Adam Kraszewski

Dodano 2012-12-22 18:56:11

Polska rzeczywistość oczami hiszpańskiej intelektualistki Carmen Laforet

Stare przysłowie mówi: Jak cię widzą, tak cię piszą. Ta maksyma chodziła mi po głowie w czasie lektury książki Carmen Laforet. Carmen Laforet dokonała czegoś, co wydawało się niewykonalne. Ona, obywatelka frankistowskiej Hiszpanii, która w latach sześćdziesiątych nie utrzymywała stosunków dyplomatycznych z Polską, odwiedziła nasz kraj i napisała o nim serię reportaży. Wyczyn Laforet jest tym znaczniejszy, iż podróżowała nie w ramach zorganizowanej wycieczki, ale zupełnie prywatnie, a jej przewodniczką po Polsce była osoba, która oficjalna propaganda wczesnego PRL-u nazywała „żmiją z Madrytu”. Rzecz jasna cały pobyt obu pań był obserwowany przez Służbę Bezpieczeństwa, czego sama Laforet zdawała się nie dostrzegać.

W reportażach Carmen Laforet znajdujemy wiele błędów i uproszczeń dotyczących naszej historii. Oczywiście polski czytelnik czytając je będzie się zżymać, jednak musimy pamiętać, że odbiorcą tych felietonów był czytelnik hiszpański, dla którego Polska była krajem nie mniej egzotycznym niż dla nas Nauru. Jednak to hiszpańskie spojrzenie na naszą rzeczywistość lat sześćdziesiątych będzie i dla nas ciekawe. Lata sześćdziesiąte bowiem są czasem dość szczególnym.

W tym właśnie okresie Polska zaczęła zdobywać miano najweselszego baraku w całym socjalistycznym obozie. W dorosłe życie zaczęło wchodzić pokolenie osób urodzonych już po wojnie, osób, które tragizm wojny, okupacji i walk po zakończeniu wojny, znali tylko z opowiadań. Ludzi, którzy co prawda doświadczyli zimnowojennego zamknięcia Polski na świat Zachodu, ale zamknięcie to wywołało w nich jedynie głód Zachodu, nawet jeśli reprezentowany byłby ten Zachód przez nieco kiczowate wyroby, znoszoną, lumpeksową wręcz odzież czy beznadziejne filmy akcji i telenowele.

Owe zachodnie gadżety dawały poczucie posiadania czegoś, czego zwykły obywatel PRL-u nie miał, wnosiły jakiś nowy powiew do przaśnej peerelowskiej rzeczywistości. W tym pokoleniu ludzi znajdowali się tacy, którzy aspirowali do miana elity intelektualnej, niejako spadkobierców elity Młodej Polski. Aspiracje te pozbawione były ambicji „pierwszego dyplomu z Sierpuchowa”, właściwym wcześniejszemu pokoleniu. Pokolenie to rzeczywiście interesowało się światem, nauka i literaturą. Nie zostało jeszcze skażone telewizją, powszechnością filmów wideo czy odmóżdżającymi teleturniejami.

W tą więc wewnętrzną rzeczywistość wkracza badacz, dla którego Polska jest egzotyczna i stara się ją opisać i zrozumieć. Dla nas jasnym jest, że Carmen Laforet naszej ówczesnej rzeczywistości nie rozumiała. Nie rozumiała,że sytuacja przedwojennego polskiego chłopa była o wiele lepsza od sytuacji mieszkańca hiszpańskiej wsi z okresu przedrewolucyjnego. Wierzyła dodatkowo w przyjaźń polsko radziecką, nie ukazując w swych tekstach sowieckiej dominacji nad naszym krajem. Jednak, co cenne, Laforet nie przeprowadza totalnej krytyki PRL-u lat sześćdziesiątych, dokonuje jednak stosowanej recenzji obserwowanej rzeczywistości. Z tego więc względu książka ta jest cenna. Widzimy jacy byliśmy w oczach kogoś, kto nie znał naszej rzeczywistości, kogo opinie nie były zabarwione zdecydowaną sympatią lub antypatią do komunistycznej ideologii, kogoś, kto usilnie starał się nas zrozumieć i uporczywie poszukiwał złotego środka w opiniach, które od nas, Polaków, słyszał.
https://plus.google.com/u/0/b/113986743078714025442/113986743078714025442/posts

Mieszkaniec Adam Kraszewski

Adam Kraszewski

Dodano 2012-12-15 13:56:56

Wycieczka po historii kuchni polskiej w książce Łozińskich

Pszenne rogaliki królowej Jadwigi, obżarstwo Bolesława III Brzeskiego, fajfy dwudziestolecia międzywojennego czy prosiak noworoczny na bankiecie MSZ-u. Słowem najciekawsze anegdotki dotyczące ewolucji tego, co nazywamy dziś polską kuchnią przeczytamy w najnowszej książce państwa Łozińskich. Zapraszam na wycieczkę w przeszłość. Poznawać w jej trakcie będziemy historię i ewolucję tego, co dziś nazywamy kuchnią polską, a naszymi przewodnikami będą Maja i Jan Łozińscy. Samo pojęcie kuchni polskiej dla wielu ludzi jest czymś innym. Nic dziwnego - w przeszłości też tak bywało. Rej sławił kuchnię zwykłego wiejskiego dworu i dla niego była to kuchnia polska. Krytykował jednocześnie możnowładców, którzy przeszczepiając na nasz grunt nowinki kulinarne tworzyli nowe jej oblicze. Dla tych drugich kuchnia Reja nie była zbyt atrakcyjna. Obie jednak strony miały rację i obie tworzyły podwaliny naszej współczesnej kuchni.

Nie zamykaliśmy się na obce smaki, z powodzeniem wprowadzając je na nasze stoły i kultywując jednocześnie tradycyjne potrawy. Osiągnęliśmy w tym niemały sukces. Kawa z polskich dworków, sławiona przez Mickiewicza, czy polski chleb, o którym pisali przybysze z Zachodu, były naprawdę godne uznania.

W XVIII wieku, jeszcze przed wykształceniem się tego, co dziś uznajemy za kuchnię staropolską, udało się pogodzić na królewskim stole baraninę, która była uważana za mięso podlejszego gatunku, z ostrygami. Król sławił kuchnię lekką i smaczną, a moda promowana przez króla przyjmowała się i w innych stanach. Od tej pory kuchnia polska ewoluować będzie w stronę zasady „tanio, szybko, zdrowo”, porzucając sarmackie przyzwyczajenia do wielogodzinnych biesiad i pijatyk.

Samą książkę kończy upadek kuchni polskiej w czasach peerelowskich, spowodowany właśnie specyfiką ustroju. Dzisiaj kuchnia nasza się odradza i co zasługuje na uwagę, zaczyna przeszczepiać na nasz rodzimy grunt potrawy obce.
Zaletą książki Łozinskich jest sam styl pisania. Bogato okraszona wieloma anegdotami i ciekawostkami powoduje, iż czytamy ja jednym tchem. Ilustracje jedynie mogą zachęcić nas do lektury.

Jednak nie same rodzynki tkwią w cieście. Czytelnik wydanej kilka lat temu książki Krystyny Bockenheim „Przy polskim stole” będzie nieco zawiedziony historią polskiego smaku. Zawód ten jednak nie będzie do końca sprawiedliwy. Bockenheim stworzyła bowiem rzecz aspirującą do miana pracy naukowej, czyli do czegoś, co wielu z nas uważa za rzecz mało strawną. Na tym tle więc Łozińscy napisali książkę uniwersalną. Taką, którą z przyjemnością przeczyta i pracownik naukowy uniwersytetu i gospodyni domowa. I ta uniwersalność szczególnie jest cenna.

http://www.wiadomosci24.pl/rejestracja/

Mieszkaniec Adam Kraszewski

Adam Kraszewski

Dodano 2012-12-08 12:06:14

Czas obcych władców. Mroczny kryminał z frontem wschodnim w tle

„Skoro żywi nic tu nie znaczą, cóż można powiedzieć o martwych?” To pierwsze słowa mrocznego kryminału Ignacio del Valle… Zima 1943 roku. Ochotnicy hiszpańskiej Błękitnej Dywizji oblegają wygłodzony Leningrad. Pewnego dnia w okolicach rzeki Słowianki zostaje odnalezione ciało hiszpańskiego żołnierza. Niby na wojnie to zwykła rzecz, jednak ten człowiek stracił życie w dziwnych okolicznościach. Obrażenia wykluczają śmierć w walce, czy też z ręki radzieckiego partyzanta. Mordercą musi być towarzysz broni zabitego. Obawiający się o morale dowódcy powierzają śledztwo dawnemu inspektorowi policji, który służbą w Błękitnej Dywizji ma zmazać swe dawne grzechy.

Opisywana przez Ignacio del Valle Błękitna Dywizja jawi się jako zbieranina ludzi, których Hiszpania generała Franco nie potrzebuje. To więźniowie, którym dano szansę odkupienia win i przyszli przeciwnicy polityczni Franco, czyli falangiści. Franco przypuszczając, że Falanga może zagrozić jego reżimowi, postanowił rozwiązać jej problem wysyłając delikatne, hiszpańskie mięso armatnie do walk na mroźnym froncie wschodnim. Tak więc koło Leningradu stanęli ramię w ramię dawni wrogowie.

Załatwianie dawnych porachunków było więc nieuniknione. Inspektor policji Arturo Andrade zaliczał się do przeciwników Franco. On, dawny oficer, zdegradowany, więziony i skazany na karę śmierci uczepił się jedynej szansy przeżycia. Liczył, że wojna pozwoli zapomnieć o jego dawnych winach, sprawnie przeprowadzone śledztwo miało mu zapewnić powrót do wcześniejszego życia, odzyskania stopnia i dawnej pozycji.

Śledztwo prowadzone przez Arturo prowadzi do zaskakujących wniosków. Oto wielu z hiszpańskich żołnierzy żyje tylko pozornie. Pragnienie śmierci prowadzi ich do udziału w rosyjskiej ruletce. Żyją tylko dlatego, że śmierć ich nie chce. Marzenia bowiem nigdy się nie spełniają. Ci, którzy chcą umrzeć, żyją. Umierają ci, którzy chcą przeżyć...

Morderca nie poprzestaje na jednej ofierze. Szaleniec? Wampir? Te tropy prowadza donikąd. Wreszcie Arturo
trafia na właściwy ślad. Konwencja kryminału użyta przez del Valle pozwoliła na ukazanie spustoszeń, jakich w społeczeństwie hiszpańskim dokonała wojna domowa. Własne i cudze życie okazało się niewiele warte, wszystko się zmieniło, zmienił się pogląd na świat, odeszły ideały, pozostała wola prowadząca do poprawy własnego losu. Jednakże w ludziach tych pozostała jakaś iskierka człowieczeństwa. Każdy z nich postawił sobie granicę, której przekroczenie nie byłoby do zaakceptowania przez własne sumienie. Czarne charaktery nie są do końca czarne, a i białym brakuje wiele do śnieżnej bieli. Warto uświadomić sobie tą starą prawdę i dziś, obserwując naszą polską rzeczywistość.

http://www.wiadomosci24.pl/rejestracja/

Mieszkaniec Adam Kraszewski

Adam Kraszewski

Dodano 2012-11-25 20:27:24

Cała Polska czyta dzieciom "Humanusa"

Dzieciom należy czytać. Od starania rodziców zależy jednak, czy w przyszłości sięgną po coś sensownego, czy po gniota. "Humanus", mimo, że jest taką sobie bajką dla dzieci, gwarantuje nam, że nasze dzieci w przyszłości będą czytać książki wartościowe. Prawdziwa magia tkwi nie w czarach, a w ludzkim umyśle. To on jest w stanie stworzyć bajkową, magiczną wręcz historię. Historię, która będzie nas bawić i uczyć.

To właśnie jest przesłaniem bajki o tytule "Humanus". Raz na tysiąc lat rodzi się dziecko, które ma prawo wyboru. Może wybrać miejsce swego życia - pod wodą lub na lądzie. Jeśli wybierze tę pierwszą opcję - może żyć razem z delfinami. Czy będzie szczęśliwe? Jeśli dokona świadomego wyboru - tak. Dzieci, które zakochają się w życiu na lądzie, mogą być samotne, chyba że ktoś nauczy je żyć wśród ludzi.

Ludzi bowiem łączy jedynie wygląd. Nikt nie zwraca uwagi na potrzeby drugiej osoby. Ludźmi rządzi więc egoizm, który tak bardzo przeszkadza przybyszowi z morza. Może on zachować swą tożsamość, może pozostać kimś dobrym, może jednak poddać się starej prawdzie, iż "mieć znaczy więcej niż być". Utraci wtedy swą dziecięcą zdolność do radości z błahych przyczyn. Utraci zdolność do tej najczystszej radości, o której może sobie przypomnieć, kiedy sam będzie mieć dzieci.

Czytajmy więc naszym dzieciom "Humanusa". Zapewne pomoże nam wrócić do czasów, kiedy świat był dla nas bardziej przyjazny, kiedy patrzyliśmy na niego przez różowe okulary, a wszystko zdawało się być baśnią.

http://www.wiadomosci24.pl/rejestracja/

  1. Pierwszy raz tutaj?

    Cieszymy się, że dołączyłeś do serwisu naszemiasto.pl
    Oto kilka wskazówek, które pomogą Ci w zrobieniu pierwszych kroków:

  2. Zwiększ atrakcyjność profilu

    Dodaj tło, zadbaj aby profil miał unikatowy wygląd i wyróżniał się na tle innych

  3. Daj się poznać

    Uzupełnij podstawowe informacje profilowe, dodaj zdjęcie i bądź rozpoznawalny

  4. Dziel się nowymi wydarzeniami!

    Publikuj artykuły, dodawaj galerie, dziel się ciekawymi infomacjami i pozostań na bieżąco z lokalnymi wydarzeniami

  5. Uczestnicz w życiu lokalnej społeczności

    Wydarzyło się coś ciekawego, o czym inni mieszkańcy powinni wiedzieć, chcesz się czymś podzielić lub napisać artykuł? Sam zadecyduj jaką formę wybierzesz

  6. Daj znać co u Ciebie

    Chcesz się czymś podzielić na gorąco, dodaj krótki wpis, wiadomość zostanie opublikowana w prywatnym strumieniu

  7. Opublikuj materiał na stronie miejskiej

    Wydarzyło się coś ciekawego, o czym inni mieszkańcy powinni wiedzieć, napisz artykuł i opublikuj go na łamach serwisu, dowiedz się co inni o tym sądzą!