Dodaj zdjęcie profilowe

avatarKatarzyna Bańbor

Warszawa
Mieszkaniec Katarzyna Bańbor

Katarzyna Bańbor

Dodano 2012-06-08 11:57:59

Kraftwerk w gronie gwiazd festiwalu Ultra Music Festval Poland!

Legendarny zespół muzyki elektronicznej zagra w lipcu podczas festiwalu UMF Poland. Grupa, która wielokrotnie gościła w naszym kraju w latach 90., wraca, aby wystąpić jako gość specjalny na festiwalu UMF Poland. Odbędzie się on 13-14 lipca na Torze Służewiec w Warszawie.

Najlepsze czasy tej niemieckiej formacji przypadły na lata 70. i 80. Byli inspiracją dla takich gwiazd jak Dawid Bowie, Eurythmics czy Depeche Mode. Przez "New York Times" zostali okrzyknięci nawet "Beatlesami muzyki tanecznej".

Krafwerk zagra w Warszawie obok wielu znanych artystów sceny elektronicznej. Do stolicy zjadą m.in. Tiesto, Avicii, Carl Cox, Steve Angello, Martin Solveig, Hardwell, Afrojack, Benny Benassi czy Sidney Samson.



--> Czytaj dalej
UMF Poland to polska edycja wielkiego amerykańskiego festiwalu. Do Miami zjechały w tym roku dziesiątki tysięcy fanów elektronicznych brzmień, a bilety rozeszły się w rekordowym tempie. Ceny biletów dwudniowych na festiwal w Warszawie to 490 zł lub 930 zł (VIP).

https://plus.google.com/u/0/b/113986743078714025442/113986743078714025442/posts

Mieszkaniec Katarzyna Bańbor

Katarzyna Bańbor

Dodano 2012-06-07 17:57:25

Euro 2012. Nie będzie mandatów za picie? Mamy odpowiedź policji!

To dobra wiadomość dla tych, którzy lubią kibicować z kuflem w ręku i trochę głośniej niż wszyscy. Policja na Euro przygotowała specjalny program. Funkcjonariusze nie będą bezwzględnie reagować na drobne wykroczenia. Do naszego kraju zjechały tysiące kibiców z różnych zakątków Europy, w których panują nie tylko różne zwyczaje, ale i przepisy. Przykładowo w Niemczech za picie "pod chmurką" nie spotka nas nic nieprzyjemnego. W Polsce może się to skończyć stuzłotowym mandatem.

Okazuje się, że policja również poczuła sportowego ducha. W trakcie trwania turnieju, policjanci mają nie być tacy bezwzględni, jak zazwyczaj.

Tłumacz, toleruj, ale i tłum

Policja przygotowała specjalny program "3xT" na czas EURO 2012, który zakłada, że funkcjonariusze będą "przymykali oko" na pewne drobne wykroczenia (np. picie w miejscach publicznych, złamanie ciszy nocnej), jednak nie na agresję.

Pod każdym "T" kryją się kolejno: troska, tolerancja i tłumienie.

Troska ma polegać na sprawowaniu opieki nad kibicami i informowaniu ich o rozwiązaniach komunikacyjnych czy ułatwieniach i możliwych trudnościach.

- Tolerancja, rozumiana jako wyrozumiałość dla często głośnych i odbiegających od standardowych zachowań, sposobów wyrażania emocji przez kibiców, którzy w głównej mierze będą „bawić się” na ulicach polskich miast. Polscy policjanci, działając w pełni poszanowania prawa, nie powinni w czasie Turnieju reagować w sposób bezwzględny i „służbowy” na drobne wykroczenia, ale szukając dialogu z kibicami i starać się zrozumieć tę specyficzną atmosferę święta sportowego, zdradza nadkom. Piotr Bieniak z Zespołu Prasowego Komendy Głównej Policji.

Ostatnie hasło, tłumienie, policjanci mają traktować jako "ostateczność". Ma być to szybkie działanie funkcjonariuszy w sytuacji zbiorowego zakłócenia porządku, gdy dojdzie do złamania prawa i przejawów agresji.

Jak to będzie funkcjonowało w praktyce, dowiemy się już jutro po pierwszym meczu.


https://plus.google.com/u/0/b/113986743078714025442/113986743078714025442/posts

Mieszkaniec Katarzyna Bańbor

Katarzyna Bańbor

Dodano 2012-05-25 10:29:58

"Tybetańczycy mogą się uczyć od Polaków". Rozmowa z Yeshim Lhosarem

"(...) gdy widzę Chińczyka, to mam przed oczami wszelkie zło wyrządzone Tybetańczykom. Nie jestem w stanie pozytywnie się do nich nastawić." - mówi Yeshi Lhosar - przewodniczący Społeczności Tybetańskiej w Polsce. Yeshi Lhosar to jeden z 32 Tybetańczyków zamieszkujących Polskę. Jest przewodniczącym Społeczności Tybetańskiej w Polsce. Pracuje jako lekarz w Warszawie.

Katarzyna Bańbor: Wyobraża sobie Pan przyjaźń z Chińczykiem?
Yeshi Lhosar: Nie, gdy widzę Chińczyka, to mam przed oczami wszelkie zło wyrządzone Tybetańczykom. Nie jestem w stanie pozytywnie się do nich nastawić.

Wiele osób wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wygląda sytuacja w Tybecie.
Nadal jest ona niestety dramatyczna i ten dramat trwa od co najmniej 60 lat. Ostatecznie, chińska okupacja zaczęła się po nieudanym powstaniu 10 marca 1959 roku. Tybetańczycy są na tyle zdesperowani, że muszą uciekać się do takich form protestu, jakimi są samospalenia. Do tej pory 35 Tybetańczyków podpaliło się przeciwko chińskiej okupacji i polityce represyjnej Chińskiej Partii Komunistycznej.

Co kieruje osobami, które dokonują samopodpaleń?
Osoby, które się podpaliły żądają głównie wolności religijnej, powrotu Jego Świątobliwości Dalajlamy do Tybetu i przede wszystkim przestrzegania podstawowych praw człowieka.

Są inne formy protestu, mniej dramatyczne.
Do tej pory odbywało się wiele wielkich protestów, jak np. ten w 2008 roku przeciwko Olimpiadzie w Chinach. Tybet przed 10 marca (rocznica powstania tybetańskiego 10 marca 1959 r. -przyp. KB) wyglądał jak getto warszawskie, nie było sposobu, żeby się porozumieć czy przemieszczać, dlatego nie dało rady zorganizować ogólnotybetańskiego protestu. Tybetańczycy zdają sobie sprawę, że nie mają najmniejszych siłowych szans z Chinami. Samospalenia odbieram jako kulminację opresji, cierpień i nękań ze strony chińskiej. Przez brak zdecydowanego międzynarodowego wsparcia politycznego mogli już częściowo stracić nadzieję. Tym dramatycznym sposobem chcą zwrócić uwagę polityków świata, żeby bardziej się zaangażowali, aby cokolwiek w Tybecie się poprawiło.

Do czego wzywa władze chińskie demokratyczny rząd tybetański na emigracji?
Chce autonomii dla tradycyjnych prowincji Tybetu, czyli dla Amdo, Kham i Ü-Tsang. Muszę wyjaśnić, że to, co widzimy na mapie pod nazwą Tybetański Region Autonomiczny to sztuczny podział narzucony przez władze chińskie. W rzeczywistości Tybetański Region Autonomiczny to zaledwie 1/3 prawdziwego obszaru Tybetu.
Głównie podpalali się mnisi i mniszki. Ma to jakiś związek z buddyzmem?
W buddyzmie jest sutra, która głosi, że samopodpalenie dla wyższych celów nie jest grzechem. Dalajlama i karma mówią, że są to poświęcenia nie dla siebie, a dla innych ludzi. W przypadku świeckiego człowieka, jest on przywiązany do wielu spraw - rodziny, dzieci. Mnisi, wstępując do klasztoru pozbywają się tego. Ich zasada polega na tym, aby rozwijać się umysłowo. Polega to na tym, że muszą się wyzbyć tzw. trzech głównych trucizn - gniewu, chciwości i niewiedzy. Jeden lama (bardzo wysoki duchowny w buddyzmie tybetańskim, odpowiednik indyjskiego guru - przyp. KB) również się podpalił, więc dał tym sposobem, ze względu na swój autorytet, przykład swoim uczniom. Odbieram to też tak, że Tybetańczycy chcą brać sprawy w swoje ręce.

Jak na sprawę Tybetu reagują zwykli Chińczycy?
Dalajlama mówi Tybetańczykom na emigracji, żeby zbliżyć się do Chińczyków za granicą, zwykłych obywateli. Starać się ich zrozumieć i wyjaśniać im, o co chodzi w konflikcie tybetańsko-chińskim. Wejść z nimi w dialog i być w dobrych relacjach. Oni mało wiedzą o ogólnym funkcjonowaniu systemu rządzenia w Chinach. Dalajlama chciałby bardzo, aby Tybetańczycy nauczyli się świetnie mówić po chińsku. Żeby dotrzeć do wroga, trzeba znać jego język. Obecny nasz premier, organizował wcześniej w Stanach Zjednoczonych konferencje z Tybetańczykami i Chińczykami tam mieszkającymi. Nie mieli oni zielonego pojęcia, dlaczego Tybet jest zaliczany do Chin i o tym, że Tybetańczycy są torturowani i mordowani. Jestem pewien, że wielu Chińczyków chciałoby wyjść na ulice, tak jak w 1989, ale nie ma pomysłu jak to zrobić.

W Polsce też mamy bogatą historię, jeżeli chodzi o strajki i protesty…
Polska jest bardzo dobrym przykładem dla Tybetańczyków. Jeżeli Polska potrafiła przez tyle lat być pod obcymi zaborami i zachować własną odrębność, język i kulturę, to Tybet nie może tracić nadziei i że szczęśliwy dzień w końcu nadejdzie. Polska słynie z "Solidarności" i jest to ruch bardzo znany wśród Tybetańczyków, z którego można się wiele nauczyć o tym, jak można się zorganizować.

Czy nie wydaje się Panu, że przez te 20 lat Polacy zapomnieli trochę o prawach człowieka?
Wsparcie obywateli polskich jest ogromne, są bardzo fajne gesty, jak np. powstanie ronda Tybetu, w żadnym innym kraju europejskim nie ma takiego ronda. Te gesty nam bardzo pomagają. W Europie jest teraz czas kryzysu, a Chiny są potęgą gospodarczą i ja to rozumiem. Mieliśmy jednak nadzieję, że pan prezydent Komorowski podczas zeszłorocznej wizyty w Pekinie upomni się, nawet nie stanowczo, a dyplomatycznie jak wielu innych przywódców, o przestrzeganie praw człowieka w Tybecie. A także, że oficjalnie upomni się o zdjęcie Panczenlamy (drugi w hierarchii buddyjskiej przywódca duchowy, odpowiedzialny za odnalezienie kolejnej inkarnacji Dalajlamy; został porwany przez władze ChRL – przyp. KB), które strona chińska jakiś czas temu Polsce obiecała. Jednak żadnego takiego gestu nie było i jesteśmy bardzo rozczarowani.

Ostatnio z rewizytą był też w Polsce Wen Jiabao, premier Chin…
Przez dwa dni w miejscach, gdzie premier Chin miał zorganizowane spotkania, staraliśmy się pokazać, że Chiny mają swoje ciemne strony, a Tybet jest jedną z nich. Byliśmy na tyle niewygodni, że kordony samochodów BOR i policji pilnowały nas. Lokowano nas tam, gdzie nie było nas widać. A gdy już byliśmy lepiej widoczni, to zasłaniano samochodami.

Spotkało Pana coś innego niepokojącego w Polsce?
Chińczycy wynajmują Tybetańczyków, "specjalistów" od wygłaszania propagandowych tez, że w Tybecie nic złego się nie dzieje. Podobna konferencja miała miejsce tutaj, na Uniwersytecie. Wysiedziałem na niej do końca, ale po prostu nie mogłem słuchać tego, co oni mówili...

Kiedy robiłam wam kiedyś zdjęcia na jednej z pikiet, podeszła do mnie starsza kobieta. Nie miała pojęcia o sytuacji w Tybecie, ale stwierdziła, że na pewno usłyszy o tym w telewizji. Jednak media milczą. Dlaczego?
Dziennikarze, aby opisać, muszą mieć rzetelne źródła. Ze względu na cenzurę, dostajecie bardzo mało pewnych informacji z Tybetu. Z jednej strony to rozumiem. Z drugiej strony magazyn "Time" nazwał falę samospaleń najbardziej omijanym tematem w 2011 roku. Bardzo chcemy, aby ludzie o tym usłyszeli. My zresztą domagamy się swobodnego dostępu dla zagranicznych mediów w Tybecie. Wszyscy dziennikarze, były takie próby np. w BBC, bardzo szybko zostają zdemaskowani i deportowani. Pojawia się znowu ten sam problem - Chin jako wielkiego gracza ekonomicznego. Jeżeli jakaś stacja nastawiona jest przeciwko Partii Komunistycznej i dużo mówi o Tybecie, to wtedy pojawiają się naciski ze strony chińskiej i obawa o dalszy los stacji.

Skąd w takim razie docierają informacje o samospaleniach?
Jesteśmy w stanie uzyskać takie informacje od nielicznych, bardzo odważnych ludzi w Tybecie, którzy ryzykując życiem, wydostają informacje, o tym co się tam dzieje. Przekazują je do Centrum Informacji i Demokracji funkcjonującym przy rządzie na wygnaniu w Dharmsali (Indie - przyp. KB).

Porozmawiajmy o Pana wyjeździe 26 maja. Spotka się Pan w Wiedniu z Jego Świątobliwością Dalajlamą.
Będzie to pierwsza wspólna akcja solidarnościowa w Europie, na którą zjadą Tybetańczycy z całego świata. Jej główne hasło to "Przełamujmy milczenie". Ma ona o tyle ważne znaczenie, że podczas niej zabiorą publicznie głos Dalajlama oraz premier - dr Sangay. Wraz ze mną wyjeżdżają jeszcze trzy osoby, aby reprezentować Polskę.

Czy jacyś polscy politycy zdecydowali się z wami pojechać? Co z Parlamentarnym Zespołem na rzecz Tybetu?
Próbowaliśmy nakłonić posłankę Beatę Bublewicz i posła Roberta Biedronia (przewodnicząca i wiceprzewodniczący - przyp. KB), ale bezskutecznie. Kontaktowałem się w tej sprawie także z eurodeputowanym, Filipem Kaczmarkiem, który jako jeden z nielicznych polityków zaangażował się w obchody powstania 10 marca, ale niestety w tym czasie ma zaplanowane inne konferencje. Zespół Parlamentarny funkcjonuje już od siedmiu lat, ale nie przypominam sobie, aby zrobili coś szczególnie politycznego dla Tybetu. Jednak warto powiedzieć, że w tym roku otworzono w Sejmie wystawę upamiętniającą wizyty Jego Świątobliwości Dalajlamy. Na otwarciu była reprezentacja prawie każdej partii politycznej.

Były jakieś skutki tej wystawy?
Zespół wystosował specjalną interpelację do pani marszałek Ewy Kopacz, która trafiła do ministra spraw zagranicznych, Radosława Sikorskiego. Podpisało się pod nią ok. 20 posłów. Radosław Sikorski bardzo dyplomatycznie odpowiedział na nią, że jest bardzo zaniepokojony sytuacją w Tybecie i że zawsze stara się bronić na forach międzynarodowych dobra i interesu mniejszości etnicznych w Chinach.

Mniejszości etnicznych? Tybetańczycy to naród pod okupacją chińską…
Użył takiego sformułowania, ale nie wiem, jak to do końca zrozumieć…

Widział się Pan już wcześniej z Dalajlamą?
Spotkałem się z Jego Świątobliwością już cztery razy. Czuję się bardzo szczęśliwy. Udało mi się tego dokonać, jako jednemu z nielicznych, którzy się o to modlą. Zdarzyło mi się to też dzięki temu, że mieszkam w Polsce. Tu wciąż żyje niewielu Tybetańczyków, zaledwie 32, więc z organizacją takiego spotkania nie było problemu.

Jak wspomina Pan pierwsze spotkanie?
Dalajlama trzymał mnie za rękę. Byłem wtedy tylko ja i kolega, więc to było bardzo prywatne spotkanie. To było wtedy, kiedy Dalajlama przebywał w Pradze. Takie spotkanie robi ogromne wrażenie. Gdy chciałem mu coś przekazać, to przez stres wszystko wychodziło inaczej niż zamierzałem (śmiech).

Jeżeli nie jestem politykiem, to jak mogę pomóc Tybetańczykom?
Na początku przypomnę, że nasza walka jest pokojowa. Chcemy przekonać ludzi, mimo że Tybet jest tak daleko, że warto działać na rzecz poprawy jego sytuacji. Prosimy przede wszystkim o informowanie w miarę możliwości, np. swoich znajomych. Codziennie mam paru pacjentów i słyszę pytanie „skąd pan doktor jest?” W ten sposób staram się informować ludzi, a jak czas mi na to pozwala, to udostępniam im materiały. Często wspominam o petycji online, wystarczy przecież kliknięcie, aby wyrazić poparcie dla sprawy. Zapraszam także do brania udziału we wszystkich protestach i wydarzeniach edukacyjnych o Tybecie. Bardzo proszę też każdego Polaka o pisanie do swoich lokalnych polityków w sprawie Tybetu.

A co z akcjami humanitarnymi?
Wsparcie socjalne czy ekonomiczne jest bardzo ograniczone, bo nie jest to akceptowane przez władze chińskie i wszystko jest odrzucane. Tłumaczą, że niczego im przecież nie brakuje. Dalajlama radzi, aby przede wszystkim inwestować w edukację. W Indiach jest największa diaspora Tybetańczyków i wiele dzieci chodzi tam do szkół. Utrzymanie jedne dziecka kosztuje zaledwie kilkadziesiąt dolarów rocznie. Sam jestem tego przykładem. Zostałem oddany do internatu w Indiach. Wiem tylko tyle o swoim sponsorze, że był Francuzem. Chciałbym bardzo podziękować tej osobie za hojność, ale nie mam jak.

Jak to się więc stało, że znalazł się Pan w Polsce?
Dzięki pierwszej wizycie Jego Świątobliwości Dalajlamy w 1993 roku. Na jednym ze spotkań zadano Dalajlamie pytanie, takie samo, jak przed chwilą usłyszałem od Pani – "jak Polska może pomóc Tybetowi?". Odpowiedział bez zastanowienia, że będzie bardzo szczęśliwy, gdyby polskie uczelnie mogły przyjąć tybetańskich studentów. Do Polski przyjechało rok później trzech stypendystów. Ja byłem jednym z nich. Już 11 lat temu skończyłem studia medyczne i od tego czasu pracuję w Polsce. Założyłem też tutaj rodzinę, wraz z żoną mamy dwójkę dzieci. Mam bardzo sympatycznych pacjentów i świetnie mi się z nimi współpracuje. Bardzo się cieszę, że pracuję tutaj, w Polsce.


https://plus.google.com/u/0/b/113986743078714025442/113986743078714025442/posts

Mieszkaniec Katarzyna Bańbor

Katarzyna Bańbor

Dodano 2012-05-17 23:33:17

Europa dla Tybetu. Czy zobaczymy polskich polityków?

26 maja odbędzie się w Wiedniu międzynarodowa akcja solidarnościowa z Tybetańczykami, w której weźmie udział Jego Świątobliwość Dalajlama. Do stolicy Austrii wybiera się także przewodniczący społeczności tybetańskiej w Polsce. Apeluje o zainteresowanie polskich polityków. Oprócz występów artystycznych, w programie akcji przewidziano m.in. przemówienia Jego Świętobliwości Dalajlamy, premiera Tybetu dr Lobsanga Sangaya oraz lokalnych i europejskich polityków.

Właśnie na ten ostatni punkt programu liczy Yeshi Losar, przewodniczący Społeczności Tybetańskiej w Polsce: - Szukam chętnego polskiego polityka do wzięcia udziału w panelu dyskusyjnym z Jego Świątobliwością Dalajlamą, mówi w rozmowie z W24. Dodaje, że rozmawiał z kilkoma biurami poselskimi, ale żaden polityk nie potwierdził udziału w wydarzeniu. Do stolicy Austrii wybierze się ok. 5 Tybetańczyków, aby reprezentować społeczność zamieszkującą Polskę.

Spodziewa się, że w przedsięwzięciu weźmie udział tysiące Tybetańczyków i europejskich działaczy na rzecz praw człowieka. Akcję solidarnościową organizuje Stowarzyszenie Przyjaciół Szwajcarsko-Tybetańskich oraz Kongres Młodzieży Tybetańskich, Europa.

Od połowy XX w. Tybet stał się częścią Chińskiej Republiki Ludowej. W ojczyźnie Dalajlamy łamane są podstawowe prawa człowieka, a protesty Tybetańczyków są nazywane najbardziej przemilczanymi wydarzeniami. W Tybecie wciąż jest ok. 1000 więźniów politycznych, nie ma wolności słowa, religii, zgromadzeń. Nie istnieją wolne media, a zagraniczni dziennikarze nie mają tam prawa wstępu. Nie wolno także posiadać flagi narodowej ani zdjęcia Dalajlamy.

Od początku 2009 r. doszło do ok. 30 aktów samopodpaleń, w większości mnichów i mniszek. Były one spowodowane poczuciem bezsilności wobec chińskiej okupacji.

https://plus.google.com/u/0/b/113986743078714025442/113986743078714025442/posts

  1. Pierwszy raz tutaj?

    Cieszymy się, że dołączyłeś do serwisu naszemiasto.pl
    Oto kilka wskazówek, które pomogą Ci w zrobieniu pierwszych kroków:

  2. Zwiększ atrakcyjność profilu

    Dodaj tło, zadbaj aby profil miał unikatowy wygląd i wyróżniał się na tle innych

  3. Daj się poznać

    Uzupełnij podstawowe informacje profilowe, dodaj zdjęcie i bądź rozpoznawalny

  4. Dziel się nowymi wydarzeniami!

    Publikuj artykuły, dodawaj galerie, dziel się ciekawymi infomacjami i pozostań na bieżąco z lokalnymi wydarzeniami

  5. Uczestnicz w życiu lokalnej społeczności

    Wydarzyło się coś ciekawego, o czym inni mieszkańcy powinni wiedzieć, chcesz się czymś podzielić lub napisać artykuł? Sam zadecyduj jaką formę wybierzesz

  6. Daj znać co u Ciebie

    Chcesz się czymś podzielić na gorąco, dodaj krótki wpis, wiadomość zostanie opublikowana w prywatnym strumieniu

  7. Opublikuj materiał na stronie miejskiej

    Wydarzyło się coś ciekawego, o czym inni mieszkańcy powinni wiedzieć, napisz artykuł i opublikuj go na łamach serwisu, dowiedz się co inni o tym sądzą!