Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tur - polska odpowiedź na Hummera

Piotr Biegała
Piotr Biegała
Tur po przeprawie przez błotniste tereny
Tur po przeprawie przez błotniste tereny
W Polsce można skonstruować pojazd wojskowy nie ustępujący rozwiązaniom amerykańskim. Mało tego - pojazd, który w wielu aspektach okazuje się lepszy, jest bowiem konstrukcją nowoczesną, dostosowaną do współczesnego pola walki. Jest szansą na lepszą ochronę naszych żołnierzy podczas niebezpiecznych misji.

Nasze wojsko obecne jest w Iraku, Afganistanie, niedługo pewnie pojawi się w Darfurze. Są to zapalne rejony świata, tam toczą się wojny i giną ludzie. Dlatego też naszą armię wyposażyć trzeba najlepiej jak się da. W ramach umowy offsetowej pozyskaliśmy od naszych amerykańskich sojuszników około 200 sztuk pojazdów HMMWV - zwanych popularnie Hummer. Niestety nie dostaliśmy wersji najnowszej, z wysokim poziomem opancerzenia, co opisałem w tym artykule.

Stara prawda "cudze chwalicie, swego nie znacie" okazuje się ponadczasowa i za nic nie chce stracić aktualności. Jest bowiem w Polsce firma, która ma w swojej ofercie pojazd wręcz wymarzony do takich operacji. Firma z dużym doświadczeniem w produkcji pojazdów specjalnych, w tym opancerzonych. Mało tego - produkuje ona dla polskiej armii pojazd Dzik - używany przez Żandarmerię Wojskową w Iraku i Kenii. Wygrała też przetarg na dostawę sześciuset Dzików dla nowej armii irackiej. I to właśnie w firmie AMZ z Kutna powstał Pojazd Interwencyjno - Patrolowy Tur.

Jak wygląda Tur?

Tura zobaczyłem po raz pierwszy, kiedy stał sobie na przyfabrycznym parkingu. Czyściutki przycupnął obok innych pojazdów. Wyglądał całkiem niepozornie i niewinnie, aż przyszedł kierowca i zbudził potwora - auto ryknęło silnikiem. Wsiadłem na wygodny fotel, rodem z auta osobowego i rozejrzałem się wewnątrz. Zaskoczyło mnie wykończenie wnętrza - wszystko miękko obite (szybko sprawdziłem czy są wewnętrzne klamki - były - uff;-), łącznie z podsufitką. Na desce rozdzielczej sporo rozmaitych, wojskowych urządzeń - w tym interkom dla całej załogi. Przy każdym fotelu wisi zestaw słuchawek z mikrofonem - nie trzeba się więc przekrzykiwać podczas jazdy. Jak na auto terenowe Tur ma doskonałe wyciszenie - owszem, to nie auto osobowe, ale przy 80 km/h mogliśmy normalnie rozmawiać. W Hummerze, którym jeździłem w Iraku było to niewykonalne przy takiej prędkości.

Kierowca Tura ma nad szybą ekran - może na nim oglądać drogę z tyłu lub przodu pojazdu, na dodatek jeśli ma takie życzenie - w podczerwieni. Bardzo wygodne rozwiązanie - w warunkach bojowych można poruszać się bez włączonych świateł. Dowódca pojazdu ma obok lewej nogi spory ekran z wieloma przyciskami - to system dowodzenia (nieco tajny). Do tego pojazd wyposażony jest w GPS (niestety nie mówi - "za siódmą palmą skręć w lewo") - więc na bieżąco załoga dokładnie wie gdzie się znajduje.

Cała konstrukcja wygląda na bardzo solidną. Wszystko jest grube, mocne i duże. Ciekawie wygląda dość opływowa maska, jest to zresztą chyba jedyny obły element w całej karoserii - reszta jest kanciasta. Drzwi z niedużymi, pancernymi szybami otwierają się lekko. Specyficzny jest ich zamek - z dodatkowymi ryglami obsługiwanymi jedną klamką. W Hummerze dodatkowe rygle mają osobne klamki - trochę trudno się nimi operuje - a w Turze ruch ręką i po sprawie. Kabina zapewnia załodze ochronę przed pociskami przeciwpancernymi kalibru 7,62 mm. Opancerzone są też newralgiczne elementy pojazdu, takie jak zbiornik paliwa i silnik. Auto nie ma poduszek powietrznych i kontrolowanych stref zgniotu - to kawał twardej skorupy stworzonej do ochrony życia żołnierzy na polu walki.

Jazda na bezdroża!
Ruszyliśmy w teren. Kierowca włączył klimatyzację i tutaj kolejny plus Tura - klimatyzacja moim zdaniem dużo wydajniejsza niż w pustynnych Hummerach, a na dodatek cichsza. Wyciszenie, jak już mówiłem, jest lepsze, a na dodatek miękkie wyściełanie sufitu i drzwi bardzo się przydaje podczas dynamicznej jazdy w terenie. A cóż to była za jazda - auto mknęło leśnymi duktami, ostro skręcając, momentami sunąc w poślizgach bocznych, pod pełną kontrolą doskonałego kierowcy. Zaliczyliśmy błotnistą drogę, która wznosiła się i opadała co kilkadziesiąt metrów. Tur radził sobie znakomicie, koleiny wypełnione błotem, z mokrą trawą na wierzchu nie robiły na nim wrażenia. Koła wgryzały się w podłoże i auto parło naprzód jak czołg. Po kilku przejazdach koleiny zostały przerobione na błotnistą breję, a mimo to Tur nadal przejeżdżał bez kłopotu. W środku dość mocno nami rzucało, na szczęście każdy fotel wyposażony jest w trzypunktowe pasy, a do tego wewnątrz jest całkiem sporo uchwytów - było się więc czego złapać. Nieco dziwne na początku wydały mi się tylne fotele - wykonane z rurek i taśmy, ale kiedy na nich przejechałem kawałek drogi - zaskoczyły mnie wygodą. Zaletą takiego rozwiązania jest też ich mała grubość, po złożeniu niemal nie zabierają przestrzeni.

Pancerne wyposażenie

Auto jest zbliżone szerokością i długością do Hummera, ale zdecydowanie wyższe. Mimo to nie jest wywrotne. Hummer wydaje się przysadzisty, a Tur wysoki, ale wcale nie umniejsza mu to stabilności. Aby go przewrócić trzeba by go postawić bokiem przy sporej prędkości - bowiem podobnie jak Hummer - ma nisko położony środek ciężkości. Ma też solidny pancerz oraz mocną przewagę nad HMMWV - grubą i ukośną podłogę. Przypomina łódź osadzoną na kołach. Jest w stanie wytrzymać sześć kilogramów materiału wybuchowego TNT eksplodującego centralnie pod nim. Hummer po takiej eksplozji pofrunie i może wylądować na boku lub dachu, jego podłoga jest bowiem całkowicie płaska, a do tego niezbyt gruba - nawet z opancerzeniem. Tur taką eksplozję zniesie spokojnie - ukośne podwozie rozproszy energię wybuchu na boki. Taka konstrukcja jest bardzo potrzebna, bowiem w Iraku i Afganistanie miny-pułapki są niestety na porządku dziennym.
Trochę techniki mechanicznej

Hummera prowadzi się nieco łatwiej, ze względu na automatyczną skrzynię biegów. Na polu walki to bardzo przydatna rzecz - pozwala oszczędzać cenne ułamki sekund. Jednak Hummera wyprodukowano w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy - Tur, póki co, istnieje w jednym egzemplarzu (dwa następne są w produkcji) i jest prototypem. Jak zapewnia AMZ - może być dostarczany z automatem - wszystko zależy od życzenia zamawiającego. Obecnie ma sześciobiegową ręczną skrzynię, która w połączeniu ze skrzynką rozdzielczą i reduktorem - oferuje w sumie 24 biegi (12 drogowych i 12 terenowych). Obie maszyny różnią się też silnikami. Amerykanie stosują potężnego widlastego diesla o ośmiu cylindrach. Pojemność tego smoka to ponad sześć litrów. Tur ma silnik zdecydowanie mniejszy - tylko cztery cylindry, w rzędzie, o pojemności ledwie trzech litrów, ale za to z turbodoładowaniem. W efekcie Tur ma więcej mocy niż Hummer. Tur jest też cięższy - jego masa własna to około 5200 kg (w zależności od wersji) - może zabrać w sumie tonę ładunku. Jak widać nie da się nim pojeździć mając prawo jazdy kategorii B. Zresztą Hummerem w wersji bojowej też nie. Tur oferuje pięć miejsc siedzących zaś Hummer tylko cztery. Jednak w obu pojazdach piątą osobą jest strzelec z wieżyczki. Wieżyczka w Turze jest fabrycznie rozkładana (np. do transportu). Wieża w Hummerze to konstrukcja stała. Tur ma też specjalne uchwyty na broń strzelecką przewożonych żołnierzy, dzięki czemu nie jest ona utykana gdziekolwiek jak w HMMWV.

Dodatkowe wyposażenie jakie zapewnia Tur, to solidne opancerzenie silnika, system gaśniczy w komorze silnikowej, wyrzutnie granatów dymnych i wiele innych elementów ułatwiających żołnierzom wykonanie zadania i bezpieczeństwo. Ciekawą opcją są masywowe wkładki w oponach (opaski z lanej gumy) - dzięki nim auto może jechać przez kilkanaście kilometrów nawet po sporym zniszczeniu opony. Firma AMZ jest w stanie wyprodukować Tura z dowolnym wyposażeniem - za co tylko zechce zapłacić zamawiający. Na życzenie może go też opancerzyć systemem z komponentów ceramicznych.

Kiedy zostanie powołany do wojska?

Co ciekawe - Tur nie powstał ot tak sobie. Skonstruowano go przy ścisłej współpracy z polską armią. Wiele szczegółów było na bieżąco konsultowanych, wprowadzano sporo rozwiązań specjalnie pod kątem specyficznych wymagań naszego wojska. Jednak zakupami dla wojska nie kierują niestety ci, którzy pomagali w konstruowaniu Tura. Tutaj w grę wchodzi ustawa o zamówieniach publicznych i skomplikowane procedury przetargowe. Ciekawe czy i kiedy Tur pomoże chronić naszych chłopców w gorących rejonach globu...
Dziękuję firmie AMZ i jej pracownikom za udostępnienie Tura i pomoc w realizacji materiału.

Zobacz galerię:
Dzik i Tur, czyli ciężki kaliber

Zobacz film:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto