Po opublikowaniu serii nie
prezentowanych dotąd zdjęć z byłym przywódcą kubańskim przez Daniela Ortegę, antylewicowe media
rozpoczęły kolejną kampanię nie udowodnionych spekulacji połączoną z coraz to bardziej wymyślnymi
interpretacjami. Antycastrowska Miami Herald, która jako pierwsza skomentowała fotografie znajdujące
się na trzech serwisach informacyjno - politycznych związanych z prezydentem Nikaragui, zauważyła
jedynie w pierwszej chwili, że po raz pierwszy Fidel Castro został pokazany na krześle,
przypominającym te używane w szpitalach. W zasadzie na tej satysfakcji spowodowanej własnym
odkryciem poprzestała, całkowicie ignorując nie tylko zdjęcia pokazujące Fidela na stojąco, lecz
pewien dość istotny szczegół. Niektóre portale twierdziły, że dokładna data zdjęć nie jest znana, co
sugerowałoby, że wszystkie 13 fotografii zostały wykonane podczas grudniowej, ostatniej wizyty
Ortegi w Hawanie i stanowią dowód, że stan Castro się znacznie pogorszył. Tymczasem okazuje się, że
agencje zajmujące się dystrybucją zdjęć, opublikowały serię, która przedstawia przywódcę kubańskiej
rewolucji w błękitnym dresie z wyraźną datą 25 kwietnia 2009[1]. Faktycznie - nietrudno zauważyć, że
identyczne ubranie miał na sobie Fidel w dniu, gdy przyjmował grupę przedstawicieli kongresu USA w
początkach kwietnia 2009, opublikowanych potem za sprawą biura prasowego przedstawicielki Kalifornii
w Kongresie Laury Richardson na portalu ABC news. Jedyną różnicę stanowiła przypięta z tamtej okazji
broszka z połączonymi flagami Kuby i USA - na jednym z tych zdjęć Castro stoi wyraźnie nie opierając
się na nikim.
Jakże wdzięczny motyw Fidela na wózku z kółkami został następnie
podchwycony przez blog informacyjny Miami News, który jednak z konsternacją miał odwagę przyznać:
"Co to oznacza? Nie mamy pojęcia"[2].
Polski "Super Express" także nie mógł pozostać w
tyle. Przyznał wprawdzie, że Fidel wygląda dobrze i jest, jak napisano z wyraźnym ubolewaniem,
niezniszczalny, jednak stwierdził, że "porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim" (tak to wygląda w
oryginalnym tekście na stronie internetowej [3]. Nawiasem mówiąc zwrot, że Fidel Castro "pobudza
się" przy gościach także zasługuje na uwagę). To, że SE zilustrował materiał jednym ze zdjęć
stojącego Castro z tego samego spotkania, w ogóle niczemu nie przeszkadza, ani nie powinno już nawet
dziwić.
Zdjęcia zostały poddane dalszym analizom,
dzięki czemu wszyscy zostaliśmy wreszcie oświeceni.
Oto jaką niepodważalną opinię serwuje
dziennik esmas.com, powołując się także na dalsze "odkrycia" prasy z Miami, doprawdy godne, by je
traktować ze śmiertelną powagą.
Jednym z "ekspertów" od spraw medycznych, który udzielił
wywiadu Miami Herald okazuje się Dan Erickson, na co dzień pracownik organizacji Cuban - American
Dialogue. Wydał on (za chwilę okaże się jak bardzo wiarygodny werdykt), że ukazanie się Fidela na
wózku dowodzi, iż nie wyzdrowiał on całkowicie. Po czym dodał, że nadal wymaga on opieki i pomocy
osób trzecich przy wsiadaniu do pojazdu [4].
Dziennik przyznaje jednak, że interpretacja
zdjęć wzbudziła w samym podzielonym środowisku emigrantów w Miami silne kontrowersje. Zacytowana
jest opinia "komentatora radiowego" Maxa Lesnicka (nie ma powodu przypominać, że pozostaje on nadal
przyjacielem Castro i niejednokrotnie go odwiedzał, mimo pozostawania w opozycji wobec rządzącej
partii), który mówi wprost, że nie boi się o życie Fidela, a zdjęcia pokazują go w pełni władz
umysłowych.
W ślad za myślą Ericksona wyraźnie podąża dziennik dailymail.co.uk, pisząc,
że na jednym ze zdjęć w biało-czerwonej bluzie były przywódca kubański jest wnoszony do ambulansu.
Tak zinterpretowano zdjęcie, na którym Castro rozmawia na powietrzu obok otwartego samochodu z
Danielem Ortegą[5].
Obserwatorom jednak umyka spostrzeżenie zgoła im niepotrzebne -
wprawdzie na stopniach pojazdu stoi żona Castro, rzekomo zaprezentowana po raz pierwszy (jej
obecność zignorowali komentatorzy np. na wspomnianej wyżej serii zdjęć z przedstawicielami Kongresu
USA), ale wśród fotografii z wizyty Ortegi z tego dnia, widzimy wyraźnie bardzo liczną rodzinę
przywódcy Nikaragui, której członkowie na jednym z ujęć pozują całą gromadą wraz ze stojącym Fidelem
(mimo że część zgromadzonych siedzi). Wysoce prawdopodobne, że to po nich i ich rzeczy przyjechał
domniemany "ambulans" (czyli po prostu ciężarówka) wraz z pracownikami ubranymi w wojskowe
kombinezony, gdyż scena robi raczej wrażenie pożegnania przed odjazdem Ortegi i jego bliskich.
Jednak nie są to jedyne dowody fałszywej interpretacji zdjęć. O co może w tej sprawie w
ogóle chodzić? Cofnijmy się do marca 2009. Argentyński akademik, socjolog Atillio Boron opublikował
wówczas na swoim blogu dwa teksty będące sprawozdaniem z wizyty w domu Fidela z początku tego
miesiąca. Opisał on dość dokładnie, jak żyje obecnie były przywódca, porównując jego ideowość do don
Kichota, podkreślając jak zaskoczył go swą sprawnością i siłą. Boron charakteryzował jego otoczenie
jako niewielki domek z małym basenem, sprzętem medycznym na wypadek nagłych potrzeb interwencji i
biurkiem, na którym są poustawiane laptopy w otoczeniu gazet i wycinków prasowych. Zaznaczył, że
kilka tygodni temu Fidel sam wyszedł bez ochroniarza, żeby kupić gazetę [6]. Na jednym ze zdjęć
zrobionych spontanicznie na specjalną prośbę Borona (co wynika z tekstów) akademik i Castro stoją
obok siebie.
Przypominamy sobie teraz kwietniowe
zdjęcia na fotelu z niewielkimi kółkami - nie jest wykluczone, że ze względu na nagły atak bólu
pleców bądź nóg, być może zawdzięczanego nadwyrężeniu mięśni podczas ćwiczeń fizycznych (wiele
relacji osób mających stały kontakt z Fidelem, bądź spotykających się z nim co jakiś czas, mówi o
tym, jak wiele czasu i energii poświęca on gimnastyce), Castro zdecydował się na przyjęcie Ortegi,
korzystając chwilowo z jednego z elementów wymienionego wyżej sprzętu medycznego, zastosowanego jako
doraźny środek mający służyć oszczędzaniu wysiłku przynajmniej w jakimś zakresie, by nie spowodować
trwałych uszkodzeń. Mimo to, w tych samych dokładnie godzinach, co dokumentuje kilka opublikowanych
w tym samym zestawie zdjęć, stał również w niektórych momentach spotkania na własnych nogach
(fotografie te zostały zrobione, co nie tak trudno zauważyć, przy różnych konfiguracjach ustawień
gości i w różnych miejscach pokoju).
Czy jednak - jak chcą to widzieć nieprzyjazne media
- jest to niezbity dowód, że ma stałe trudności z poruszaniem się? Zostawmy na chwilę analizę
jakichkolwiek fotografii, a także filmu z 23 sierpnia 2009, gdzie Castro dłuższy czas stoi na nogach
nie wspierając się na nikim, nie tylko podczas dość długiego ceremoniału powitania. Oddajmy głos
osobie w sprawach medycyny o wiele bardziej obiektywnej i wydającej o wiele bardziej miarodajne
opinie na ten temat niż ktokolwiek z nas.
Wykształcona w Kanadzie Chinka Margaret Chan,
będąca przewodniczącą Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która pod koniec października odbyła
dwugodzinną rozmowę z Fidelem Castro w Hawanie na temat problemów medycznych współczesnego świata,
tak wspominała to spotkanie, co odnotowały również polskojęzyczne media:
"Odprowadził mnie na znaczną odległość na zewnątrz domu. Jest bardzo
silny. Jestem od niego młodsza, ale poczułam się zmęczona, podczas gdy on nie" [1].
Czy
lekarka na takim stanowisku ryzykowałaby swój autorytet zawodowy pisząc, że odprowadził ją na
znaczną odległość i nie poczuł się zmęczony człowiek na wózku inwalidzkim i wyrażając podziw, że
jest "w rewelacyjnej formie"? Osobiście śmiem powątpiewać.
Uzupełniając to, co
powiedziano do tej pory, stosunkowo najświeższą relację z dni, kiedy ostatni raz gościł u Castro
Ortega, czyli z połowy grudnia 2009, (wypowiadający się zresztą z radością, że zastał go w dobrym
zdrowiu, czego jak widać "ambulans" nie zmącił ), przedstawił Chavez. Zgodnie z nią 16 grudnia 2009
nastąpiła na Kubie "wizyta stulecia".
"Wczoraj Fidel przybył do domu, w którym
przygotowywałem się do podróży i zjedliśmy razem śniadanie [2]" - relacjonował wenezuelski
przywódca, który był tak bardzo zaskoczony niespodziewanym zjawieniem się Castro, że musiał prosić
go o przerwę na dokończenie porannej toalety. Czy człowiek wymagający pomocy innych, mający problemy
z poruszaniem się wykonałby, sprzeczny zresztą z dotychczasową tradycją spotkań spontaniczny gest,
polegający na tym, że forsowałby swe resztki sił, zjawiając się bez zapowiedzi w zupełnie innym
domu? Odpowiedź wydaje mi się dość oczywista.
Było to spotkanie z pełnosprawną i radzącą
sobie samodzielnie osobą. Raczej wątpliwe, by
doszło do niego w innych okolicznościach. W
przeciwnym razie to Chavez musiałby się pofatygować do willi Fidela.
Poświęcam tyle miejsca drobiazgowemu analizowaniu kłamstw mediów na temat stanu
zdrowia Castro z pewnej konkretnej przyczyny. Nie jest to jedyny aspekt dotyczący jego osoby
ulegający karygodnym zafałszowaniom przez niemal dokładnie te same osoby, portale i organizacje,
które produkują tego typu skandaliczne i nie mające poparcia w faktach plotki. Antylewicowe media
przedstawiają go jako bezwzględnego ciemiężcę, pomijając, że nawet część emigrantów w Miami, takich
jak wymieniony Lesnick go ceni i nie uważa za winnego odległości od ideału swego kraju, mimo nawet
krytycznych ocen całokształtu działalności Komunistycznej Partii Kuby. Ten ostatni aspekt został
kompetentnie przedstawiony w wydanej i promowanej także w Hawanie w ubiegłym roku książce Alana
Woodsa "Reformizm czy rewolucja", gdzie analizując publiczne wystąpienia Fidela Castro, autor
udowodnił, że potępia on wszelkie przejawy łamania praworządności, wypowiadając się zdecydowanie za
socjalizmem budowanym oddolnie przez świadome klasowo masy, kosztem biurokracji, nie unikając także
bicia się w piersi za cudze winy.
Prowadzone od lat działania połączone z kampanią
dezinformacji odnośnie stanu zdrowia patriarchy rewolucji, jeszcze zanim naprawdę zachorował i jak
napisał Boron "w dramatycznych okolicznościach powrócił do zdrowia [3]", mają jeden, najważniejszy
cel. Chodzi o konsekwentne forsowanie analogii z komunikatami na temat kondycji kolejnych lokatorów
Kremla (przysłowiowego już Breżniewa), w czasie gdy byli oni śmiertelnie chorzy.
Tym,
którzy są zainteresowani prawdą o kubańskim przywódcy, poważnie odnoszącym się do dylematu
stawianego przez Różę Luksemburg "socjalizm lub barbarzyństwo", a także wyrażającym troskę o
przyszłość planety, w sytuacji gdy, co stwierdza w rozmowie z Boronem, ustrój kapitalistyczny nie
poradzi sobie z coraz bardziej dotkliwie zagrażającymi katastrofami ekologicznymi, związanymi z
problemem globalnego ocieplenia, proponuję zapoznanie się z artykułami Borona, tekstem Woodsa [4], a
także filmem dokumentalnym wyprodukowanym przez BBC w 2001 r. w reżyserii Estelli Bravo "Fidel -
Untold History", na którym Luis Ortega, pisarz, zamieszkujący podobnie jak Lesnick w Miami,
wypowiada się jednoznacznie na temat antycastrowskiej propagandy: "Karmią nas stekiem kłamstw. Chcą
przekonać świat, że ta wyspa jest wielkim więzieniem, a to nieprawda". Zabiera tam głos także
przedstawiciel jednej z międzynarodowych organizacji zajmujących się prawami człowieka, mówiąc, że
wbrew oskarżeniom, Kuba na tle całej Ameryki Południowej wypada całkiem nieźle w statystykach. Kilka
lat temu czytałem raport dotyczący więziennictwa w tych krajach, przedrukowany przez dwutygodnik
Forum, zawierający przegląd artykułów z prasy światowej i muszę to spostrzeżenie w pełni
potwierdzić, tyle, że tak zwany "wolny świat" to nic nie obchodzi...
Przypisy:
1. http://www.daylife.com/photo/0aEm3Gt6Cx7uc?q=fidel+castro
Wyślij wiadomość do Dawid Jakubowski
Zgłoś Dawid Jakubowski