Opowieść o czterech pogodnych filozofach na tle umierającego
miasta, łabędzi śpiew inteligencji przedwojennej – jakkolwiek nie określić spektakl, podkreśla on
to, co współcześnie zanika - dystans do świata jako fundament wartości i kultury. Spektakl Jerzego
Zalewskiego powstał na podstawie książki Władysława Zambrzyckiego o tym samym tytule, która po raz
pierwszy ukazała się w wydaniu nieocenzurowanym pod koniec zeszłego roku, po 25 latach zapomnienia.
Akcja toczy się w czasie Powstania Warszawskiego, w centrum stolicy na ulicy Żurawiej, gdzie
bohaterowie spędzają sierpień i wrzesień 1944 r., w pokoju przy wypożyczalni książek, gawędząc,
tocząc spory, żartując i broniąc się przed otępieniem codziennością. Życie czterech starszych panów,
dotąd uporządkowane i spokojne, zostaje zburzone wraz z wybuchem powstania - toczą się walki, coraz
większe części miasta są w rękach Niemców, ciągle spadają bomby, słychać strzały. Mężczyźni są
zmuszeni do ukrywania się w jednym pokoju, a jako przeciwwagę dla ponurej rzeczywistości, zakładają
coś w rodzaju kółka dyskusyjnego, w którym opowiadają sobie ciekawostki i anegdoty z życia każdego z
nich, przestrzegając jednej zasady - mają to być historie pogodne i wesołe. Tworzą nawet zakaz
poruszania tematów przygnębiających. Panowie znajdują się w sercu wydarzeń, jednak z racji swojego
wieku nie biorą udziału w walce. Mimo tego starają się przetrwać zawieruchę wojenną i zachować
optymizm. W mieszkaniu, zapełnionym starymi książkami tworzą małą oazę spokoju, oddzieloną od czasu
wojennego i rozgrywającej się tragedii; miejsce pełne wspomnień ich przygód, które mieszają się z
działaniami wojennymi i teraźniejszością, zaznaczającą się w ich świadomości coraz wyraźniej. Walki
zmierzają w kierunku kapitulacji.
Spektakl bierze swój tytuł od nazwy, którą bohaterowie
nadają swojemu „klubowi dyskusyjnemu”, z racji tego, iż każdy z nich reprezentuje inne
wyznanie: pan Wincenty (Jerzy Trela) jest ewangelikiem, Tatar (Daniel Olbrychski) muzułmaninem,
Afrykander (Jerzy Radziwiłłowicz) katolikiem, a Quadratus (Jan Peszek) humanistycznym anarchistą.
Reprezentują różne kultury i religie, ale łączy ich hierarchia wartości inteligenckich i
przedwojennego porządku. Każda rozmowa bohaterów jest wyprawą w czasy młodości, do obcych krajów; w
rejony, dotyczące rzeczy ciekawych, zawierających w sobie różne sekrety lub informacje o dziwnych i
niezrozumiałych przypadkach. Rozmawiając o kulturze, sztuce czy religii, starsi panowie rozgrywają
własną bitwę, w której orężem jest myślenie i dowcip. Możemy śledzić dysputy na wysokim poziomie,
dotyczące problemów filozoficznych, wybitnych dzieł sztuki, teologii, wykwintnych potraw czy
obyczajowości m.in. o beztroskiej natury Włochów, którzy mimo tego zbudowali wspaniałą Florencję.
Tatar wspomina moment doznanego objawienia religijnego w Lourdes (co jest tym ciekawsze, z racji
tego, iż jest on muzułmaninem), Quadratus opowiada o państewku Moresnet i roli, jaką w nim pełnił.
Mamy szansę poznać również problemy z wykorzystaniem projekcji astralnej i medium Eli (Magdalena
Cielecka) do kradzieży pieniędzy z kasyna w Sopocie. To tylko nieliczne przykłady z bogatych
zasobów, tworzących kalejdoskop ludzkich historii, w czasach, gdy wojenna groza i tragedia sąsiaduje
z humoreskami. Bohaterowie żonglują tysiącami tematów, zawsze mają sobie coś do powiedzenia, jako
humaniści są otwarci na pasje pozostałych. Dyskusje są elementem obrony przed lekkomyślnością, o
którą tak łatwo w warunkach wojennych.
Historie
zabawne, pogodne czy całkiem błahe, głupiutkie, przeplatają się z migawkami z powstańczej
rzeczywistości, docierającymi do bohaterów poprzez plotki i panią Sokołowską (Maria Ciunelis) oraz
poprzez sytuacje, z którymi stykają się osobiście. Maleńka wysepka normalności, jaką sobie
stworzyli, jest nieustannie podmywana przez kolejne fale wydarzeń powstania - widowisko kończy się w
momencie wysiedlenia ludności po kapitulacji Warszawy. Pielęgnowana kryjówka zostaje ostatecznie
zniszczona przez Niemców, spalona i niemal zbezczeszczona.
Siła spektaklu tkwi w jego
humanizmie, w mistrzowskich kreacjach aktorskich głównych postaci, w sposobie przedstawienia
historii czterech bohaterów oraz w zapadających w pamięć scenach z powstania, jak wizyta w szpitalu
u poparzonej znajomej czy opowieści o wróżce, która przepowiada z kart tylko dobre rzeczy. Te
niezwykle autentyczne migawki z umierającej Warszawy zaskakują i wzruszają tym wielkim ładunkiem
dobroci i życzliwości dla innych, nawet w czasach wojny. Pozornie błahe opowieści są formą ucieczki
od świata, od zagłady; pancerzem kultury, za którym chowają się inteligenci, ale jednocześnie
komentarzem do tragedii, która rozgrywa się na ich oczach.
Powstanie pokazane zostało
bez peanów - jako coś, co po prostu się wydarzyło. Zaskakuje to nieco, gdyż przywykliśmy do
podkreślania dramatów walczących, poniesionych strat, kosztów, przelanej krwi. Dla bohaterów jest to
czas, który starali się przeżyć po swojemu, na ile było to możliwe w danych okolicznościach. Brak
przemycania „na siłę” okropności wojny, brak osądów sytuacji, brak rozwodzenia się nad
bohaterstwem młodych straceńców. Jerzy Zalewski nie pokazuje okrucieństwa Niemców na ulicach stolicy
- ich barbarzyństwo ukazuje krótka końcowa scena zagłady schronienia starszych panów - hitlerowscy
żołdacy rozrzucają i palą książki w antykwariacie.
Opowieść ma momentami lekki posmak
absurdu - mężczyźni prowadzą wyrafinowane dysputy w czasie, gdy Warszawa dogorywa pod ostrzałem
bomb. W takiej właśnie chwili przedwojenni inteligenci nie poddają się wszechobecnemu chaosowi,
pełni wiary w to, że jedynie nauka, kultura i sztuka mogą uratować Polskę i Polaków. Spektakl zwraca
uwagę na dystans do walki zbrojnej, poświęcenia życia i ofiary, do których tak bardzo przywykliśmy
przez wiele lat naszej narodowej historii. Bohaterowie podkreślają, że najważniejsza jest kultura,
której brakuje obecnie, a także sprawiedliwość i dystans do świata, jako fundamenty wartości i
cywilizacji.
Premiera: – 6 kwietnia 2009, Program
1, godz. 20.20
http://ww6.tvp.pl/6232.dzialy
Wyślij wiadomość do Elżbieta Bednarz
Zgłoś Elżbieta Bednarz