Tytułowe góry to dwa najwyższe wzniesienia w Paśmie
Jeleniowskim Gór Świętokrzyskich. Idę jak zwykle sam. Obcować z kolorami i oddychać powietrzem,
jakiego nigdzie indziej nie ma.
Plany, przygotowania, Nowa Słupia
Plan jest
taki: wystartować z Nowej Słupi i wejść na Szczytniak (554 m n.p.m.), pokonując po drodze Górę
Jeleniowską (531m n.p.m.). Obydwie góry połączone są czerwonym szlakiem pieszym (Gołoszyce -
Kuźniaki), dobrze znanym świętokrzyskim wędrowcom. Szlak liczy łącznie 105 km. Prowadzi przez Pasmo
Jeleniowskie, Łysogóry, Pasmo Masłowskie i Pasmo Oblęgorskie. Jest też uznany za główny szlak
turystyczny województwa świętokrzyskiego. Odcinek, który zamierzam pokonać, to zaledwie 18 km
(według wstępnych obliczeń).
Opłacało się czekać na lepszą pogodę. Po kilku deszczowych i
zimnych dniach nadeszły nieco cieplejsze i bardziej suche. Ma być słonecznie. Ufając telewizyjnej
prognozie przygotowuję plecak, mapę, torbę z aparatem, ciepłe ubranie i porządne buty. Niby nie ma
padać, ale kurtka przeciwdeszczowa nie zawadzi. Poranek, zgodnie z zapowiedziami, jest ciepły i
słoneczny. Około 8 pojawiają się już pierwsze promienie słońca. Na rynku w Nowej Słupi melduję się o
8.30.
Góra Jeleniowska i zmiana planów
Drogą 756 muszę najpierw dostać się
do miejscowości Paprocice. Dopiero tam wejdę na wspomniany wcześniej czerwony szlak. Spokojny marsz
zajmuje mi około godzinę. Jako punkt orientacyjny warto obrać kościół św. Brata Alberta. Właśnie na
wysokości tego kościoła odnajduję oznaczenie szlaku. Rozpoczyna się prawdziwe wędrowanie. Pierwsze
kilkaset metrów to droga polna, nic szczególnego. Niewielki strumyk, który ją przecina, da się
pokonać dwoma susami. Po chwili wchodzę do lasu. Jest półmrok. Słońce, które mam przed sobą, kryje
się za ścianą drzew. Droga, miejscami mokra i błotnista, początkowo szeroka, wkrótce zmienia się w
ścieżkę. Oznaczenia szlaku doskonałe. Nie da się zabłądzić. Cały czas pod górę, ale niezbyt stromo.
Ten odcinek nie wymaga szczególnej kondycji. Spokojnie docieram na Górę Jeleniowską. Mijam tablicę z
napisem „Rezerwat Przyrody Góra Jeleniowska”. Tu dopiero wita mnie oświetlony, kolorowy,
jesienny las. Chwila odpoczynku na kamieniu, kilka łyków wody i kilka zdjęć. Ruszam dalej.
Zgodnie z planem miałem kontynuować trasę na Szczytniak po czerwonym szlaku. Będąc na Górze
Jeleniowskiej, doszedłem do wniosku, że to zły pomysł. Idąc dalej tą drogą skazałbym się na powrót
po tej samej trasie. Bez sensu. Postanowiłem wrócić na dół i „zaatakować” Szczytniak od
północy, czarnym szlakiem.
Nowy
Skoszyn, gołoborze i Szczytniak
Schodzę na dół dość szybko. Po około godzinnym marszu
jestem spowrotem przy samochodzie. Jadę do Skoszyna. Łatwo trafić. Drogą 751 w kierunku Ostrowca
Świętokrzyskiego i w Sarniej Zwoli trzeba skręcić w prawo. Samochód zostawiam na parkingu pod
kościołem. Tu będzie bezpieczny. Czarny szlak, podobnie jak czerwony oznaczony jest świetnie.
Pierwsza część trasy to niezbyt strome podejście. Droga na pierwszy rzut oka bardzo łatwa. Mogę bez
obaw skupić się na kontemplacji jesiennych kolorów. Jesień we wszystkich odcieniach. Tylko iglaste
mają to w nosie…
Po lewej stronie mijam Górę Skoszyńską i tuż za nią trasa zaczyna
prowadzić w dół. Szlak zaczyna nieco kluczyć, trzeba skupić się na znakach. Zaczyna się także
ostrzejsza stromizna. Wyraźnie więcej kamieni i zwalonych drzew. Poruszam się wąską ścieżką, ale
miejscami i ona ginie wśród zarośli. Pilnuję oznaczeń szlaku. Docieram do gołoborzy. Rozrzucone
niczym dywan kamienie, miejscami przerośnięte mchem tworzą widok bajkowy. Trzeba uważać na leżące
mokre liście, łatwo o wywrotkę. Wchodzę powoli po kamieniach, to już ostatni odcinek. Po
kilkudziesięciu minutach jestem na Szczytniaku. Tablica z napisem „Rezerwat Przyrody
Szczytniak” to potwierdza. Marsz zajął mi niecałą godzinę. Czas na odpoczynek. Jest co
podziwiać. Widoki wspaniałe. Chętnie bym tu zamieszkał…
Summa summarum
Trasa nie należy do szczególnie wymagających. Bez problemu
pokonają ją także osoby bez szczególnego przygotowania. Można skorzystać z czerwonego, dobrze
oznaczonego szlaku, ale też podejść na Szczytniak czarnym. Nie warto zabierać dużego ekwipunku.
Wystarczą podstawowe rzeczy: kurtka od deszczu, dobre buty, mapa, a jesienią termos z gorącą
herbatą. Relaks i doznania estetyczne gwarantowane. Do zobaczenia na świętokrzyskim szlaku.
Do http://www.wiadomosci24.pl/artykul/przewodnik_po_serwisie_wiadomosci24_pl_106098.html
Wyślij wiadomość do Robert Głodek
Zgłoś Robert Głodek