Deregulacja zawodu taksówkarza
w zamyśle Gowina to chaos, to działania tak nielogiczne, że nasuwają się pytania - dlaczego? O co
chodzi? Czy dlatego, że to temat dla dobrego dziennikarza śledczego? Nie jestem śledczym,
przedstawiam problem. W komentarzach do artykułu – „Nie dla planów ministra Gowina” zarzucono mi, że nie podałem argumentów
dlaczego proponowana deregulacja jest niedobra. Zgadza się, ten tekst to protest bez merytorycznej
wypowiedzi. Dlaczego tak? Cóż, jeżeli rząd, przez Gowina zgłasza deregulację zawodów, nie podając
merytorycznych argumentów, to dlaczego ja mam te argumenty podawać. Przyznaję postąpiłem
przewrotnie, na populistyczne - bo tak(!) mówimy
populistycznie - bo nie (!). By ktokolwiek chciał czytać
argumenty naszej (taksiarskiej) strony musi chcieć to uczynić. Bez zainteresowania tego nie będzie.
Różnię się tym od Gowina, że poniżej te argumenty podam.
Minister Gowin argumentując
deregulację na rynku taxi przekazał, że GPS to powszechne urządzenie i każdy kto go posiada może
zawieźć pasażera w odpowiednie miejsce, zawsze też, nawet gdy GPS padnie lub poda złą trasę można
spytać pasażera. Kolejny argument to, że w ten sposób poprawi się jakość usługi – konkurencja
wzrośnie. Następny, to że bezrobocie spadnie. Padały też słowa o absurdzie jakim jest określanie
taksówkarza mianem osoby zaufania publicznego etc. Usłyszeliśmy, że poza trzema państwami dostęp do
zawodu taksówkarza nie jest ograniczany niczym.
GPS
– urządzenie powszechnie znane, powszechnie używane przez wszystkich, przez taksówkarzy
też. Ciekawe jest, że rozmowa przez telefon komórkowy w czasie jazdy przeszkadzała
ustawodawcy (czytaj - powiązanym z produkcją urządzeń głośnomówiących i zarabiających na tym posłom)
a gapienie się w telewizorek jakim jest GPS nie przeszkadza. Chętnie zapoznałbym się z opracowaniem
ile kolizji i wypadków drogowych stało się za sprawą tegoż urządzenia. No tak, ale głośnomówiącego
obrazu nikt nie wymyślił i nie zaproponował korzyści politykom za zapis w ustawie zabraniający
używania tegoż GPS.
Znajomość miasta przez taksówkarza jest istotna z wielu powodów.
Remonty - w Warszawie, na największym placu budowy żaden program nie jest w stanie nadążyć za
codziennymi zmianami w topografii miasta, szukanie na mapie, gdzie jest szpital z dyżurem
położniczym przez GPS, nawet najlepszy, się nie uda. GPS poza mapą, do tego planowego przebiegu
ulic, nie ma nic, co taksówkarzowi by się przydało. Ale zostawmy ten nieszczęsny GPS. GPS to żaden
argument, bo mimo, że korzystając z taksówki chcemy dotrzeć pod wskazany adres najkrótszą drogą i na
czas, nie to jest w tej całej deregulacji ważne.
Poprawa jakości usług w wyniku poprawy
konkurencji. Przeplata to się z kłamstwem, że poza trzema krajami nie ma regulacji tego zawodu.
Demokratyczny świat przeanalizował, my w 1990 roku doświadczyliśmy tego na własnych grzbietach
– wzrost konkurencji, czyli ilości samochodów oferujących usługę w przypadku braku ograniczeń
spowoduje, że każdy bezrobotny w urzędzie pracy usłyszy – „a może na taksóweczkę…” . Spowoduje to lawinowy wzrost ilości
świadczących usługi, co w efekcie przyniesie walkę cenową w dół, ale nie zapewni poprawy jakości.
Przeciwnie, po 1990
roku, po zniesieniu limitów i egzaminów w Warszawie jeździło ponad 20000 taksówek. Jeździło to
nadużycie – stało na postojach. Powstały gangi taksówkowe, które opanowały newralgiczne punkty
miasta. Przebijane opony, pobici kierowcy, to było nagminne. Ilość kursów generowanych na
dobę w Warszawie to wartość obliczalna, można przyjąć, że stała. Jeżeli wzrośnie ilość taksówek to
nie będzie oznaczało, że przybyło pracy, zmniejszy się ilość kursów na osobę. Bezrobocie się nie
zmniejszy, zwiększy się patologia. Popchnie to zdesperowanych taksówkarzy, niemogących zarobić na
ZUS, opłaty, jedzenie do sięgnięcia po „dopały” (małe urządzenie do oszukiwania
licznika), do oszustw. Myślenie, zrobię dziś góra dwa kursy, muszę zarobić, będzie powszechne. Jak
można zarobić na dwóch, trzech kursach na dzień? Chcemy mieć taksówki? Chcemy by jakość samochodów
gwarantowała bezpieczeństwo i komfort? Proszę bardzo, ale przedsiębiorca taksówkarz musi na to
zarobić. Krótko mówiąc – nie zmniejszy się bezrobocie jeżeli nie przybędzie pracy.
Praca na taxi to kursy z pasażerami. Tych nie przybędzie na pewno, bo niby czemu? Przybędzie
jedynie ludzi przerobionych sztucznie z bezrobotnych na przedsiębiorców, brnących w długi.
Taksówkarz musi prowadzić działalność gospodarczą, płacić podatki, ZUS. Jego koszty z odtworzeniem
samochodu to miesięcznie około 5000 – 6000 zł.
Władze Warszawy na przełomie roku
zarządziły ekspertyzę na temat stawek i opłat w taksówkach, wykonały ją dwie niezależne firmy,
Inicjatywa Porozumienie Taksówkarzy Warszawskich zamówiła taką ekspertyzę dodatkowo w PZM-ot. Wyniki
są porażające. Nawet najdroższe taksówki w Warszawie nie zbliżają się do granicy opłacalności pracy.
Nikt z taksówkarzy nie osiąga dochodów w okolicach średniej krajowej. Dlaczego minister Gowin nie
sięgnął po te dane? Bo mu nie na rękę? Bo okazałoby się, że mamy za dużo taksówek w Polsce?
Borykaliśmy się z fałszywymi taksówkami, przewozem osób nielegalnie wykonujących usługi. Dziś w
przededniu wejścia w życie ustawy funduje się nam deregulację wyjętą z kapelusza, bez podania
argumentów. Z ustawy nagle znika zapis o możliwości funkcjonowania
przewozu osób, pierwotnie określony jako możliwy, samochodami zarejestrowanymi powyżej 7osób. Dziś okazuje się, że słowo powyżej zniknęło z ustawy. Czyżby kolejne :…i czasopisma? Głośno mówi się o setkach stojących nowych
samochodów pewnej z firm, o bardzo zagmatwanych powiązaniach kapitałowych, oczekujących na
kierowców, których brak. Dziś, by usiąść za kierownicą takiego samochodu trzeba mieć licencję taxi,
jutro już nie. Jutro – rozumiem czas po deregulacji. Nie jestem dziennikarzem śledczym, ważę
teraz słowa, by nie być zmuszonym do pójścia do sądu, ale pytanie zadam. O co tu chodzi Panie
Ministrze Gowin? Czy aby na pewno o dobro pasażerów taksówek, o
poprawę jakości usług? Czy może o dowolny dostęp do taniej siły roboczej, czyli każdego z prawem
jazdy w kieszeni.
Taksówka to usługa luksusowa,
taksówkarz (przepraszam w tym miejscu kolegów z innych miast
Polski, ale utożsamiam się z taksówką warszawską) warszawski to legenda, to element miasta,
jak Kapela Czerniakowska, to człowiek z piosenki Stępowskiego. Chcecie by zniknął? Często nie
jesteśmy grzecznymi chłopcami, często „wcinamy” się Wam na skrzyżowaniach, przejeżdżamy
na późnym żółtym czy wczesnym czerwonym, ale zawsze jesteśmy gotowi Wam pomóc, pokazać drogę,
doradzić, wysłuchać zwierzeń.
Ta usługa (taxi) wymaga zmian, wymaga opracowania dobrych
zapisów prawnych, jak wszystko. Jako środowisko jesteśmy na te zmiany otwarci, ale w merytorycznej
dyskusji, której nam nikt nie zaproponował. Minister Gowin zaprosił przedstawicieli środowiska do
swego gabinetu, gdzie usłyszeliśmy, że tak ma być, bo tak postanowiono, zero argumentów. Mamy
postulaty do rozmów, chcemy np. certyfikatu kompetencji zawodowych
obejmującego egzamin z topografii miasta, podstawowej wiedzy o obiektach użyteczności publicznej,
obiektach kultury, podstawowej wiedzy o historii miasta, wiedzy z zakresu pierwszej pomocy medycznej
potwierdzonej odbytym kursem i egzaminem. Chcemy by zostało określone pojęcie korporacji
(przedsiębiorstwa) taksówkowej, jakie ma obowiązki, jakie prawa. Dziś 90 proc. zleceń zamawianych
jest poprzez te korporacje po telefonicznym zamówieniu przez klienta, 30 proc. zleceń to usługi
bezgotówkowe dla przedsiębiorstw, pojedynczy taksówkarz nie jest w stanie zapewnić takiej usługi.
Dziś korporacje działają według własnych uregulowań. Chcemy, by musiały odpowiadać za przyjmowanych
do pracy kierowców i ich kwalifikacje, by miały umocowanie prawne w tym rynku. Postulujemy
wprowadzenie parytetu ilości taksówek w zależności od ilości mieszkańców. Te trzy elementy to dobre
wyjście do dyskusji. W odpowiedzi słyszymy – po co? To taki prosty zawód, nic tu nie
trzeba.
Jest nas w Warszawie 10000 tysięcy, w Polsce około 100 000, naprawdę Ministrze,
należy się nam nasze pięć minut a nie medialna hucpa. Zróbcież coś w końcu dobrze, zacznijcie od
taksówek. Autostrad nie zbudujecie, te które powstały pękają, dziur w jezdniach nie załatacie
– nie umiecie. Temat taksówka jest stosunkowo prosty do rozwiązania, rozwiążcie go dobrze,
będziecie w końcu mogli się czymś pochwalić.
Na koniec, dzięki jednemu z kolegów, który
poświęcił kilka godzin na sprawdzenie w Internecie, podaję jak jest w innych miastach Europy jeżeli
chodzi o egzaminy, kursy, ograniczenia i parytet:
Londyn
Liczba mieszkańców 7 700 000 parytet 350
Od 1996 roku jest 22.000
licencjonowanych kierowców i 17.000 licencjonowanych taksówek.
Brak limitu licencji
Dwuletnie bardzo trudne szkolenie ze znajomości miasta
http://www.tfl.gov.uk/bus...ehire/1406.aspx
Wyślij wiadomość do Zenon Chmielewski
Zgłoś Zenon Chmielewski