Dodaj zdjęcie profilowe

avatarZbigniew Sypień

Polska
emeryt
Mieszkaniec Zbigniew Sypień

Zbigniew Sypień

Dodano 2013-11-10 18:50:33

Chłodnym okiem kretyna

Wymyślono czarne skrzynki.Są ludzie,którzy wierzą, że to Słońce okrąża Ziemię. Nie można, nie wypada
nad tym narodowym nieszczęściem będąc przy zdrowych zmysłach wymyślać teorie zamachowe.Zdarzyło się,że
Napoleon w okresie triumfów... Chłodnym okiem kretyna
Od razu na wstępie

Mieszkaniec Zbigniew Sypień

Zbigniew Sypień

Dodano 2013-11-06 19:22:16

Nie obrażajmy wilków...

Najgorzej na tym wyszła Ewa, nasza pramatka i wszystkie "Ewy", Jak wskazuje prehistoria i historia, biorąc pod uwagę okropne czyny tegoż "człowieka", nie bardzo, oj nie bardzo, udała się Panu Bogu ta "konstrukcja".Najazdy,rzezie, ]
gwałty



Nie obrażajmy wilków

Mieszkaniec Zbigniew Sypień

Zbigniew Sypień

Dodano 2012-01-18 17:17:31

Przemyślenia spod wisielczego sznura

Staję nagle twarzą w twarz z wisielcem, wielokrotnie stykałem się ze śmiercią, wielu schorowanych i okropnie cierpiących ludzi myśli o eutanazji. Są śmierci heroiczne i śmierci samobójcze. Trzeba wiele odwagi, by założyć sobie pętlę na szyję. Odbieramy trzy telefony ponaglające nas do przyjazdu... T

Mieszkaniec Zbigniew Sypień

Zbigniew Sypień

Dodano 2011-11-05 10:43:37

Ach ta pamięć - było minęło...

Chciwiec umierał z bryłką złota w ręku. Wypadek - w leju ukazały się nogi martwego nieszczęsnika. Dlaczegoś, Kasiu wysmiewałaś moje piegi. Parowóz miał "duszę",był jak żywy ognisty koń, dyszał, pocil się. Dym i opary skutecznie zabijały. Ach ta pamięć.

Świat pognał do przodu. Niesamowity

Mieszkaniec Zbigniew Sypień

Zbigniew Sypień

Dodano 2011-09-01 17:36:47

Skarb w Górach Złotych? Co ukryli hitlerowcy w Reichenstein?

Czy małe smoki z Gór Złotych bronią dostępu do ukrytego w ostatnich dniach wojny skarbu? Czy Paul Lowack, emerytowany górnik złotodajnej kopalni, zmyślał? Co było w pakach eskortowanego przez SS specjalnego pociągu, który zajechał na stację? Koniec straszliwej, okupionej milionami ofiar II wojny światowej. Zmiana granic. Exodus ludności. Po utracie całego dorobku życia, transportem w bydlęcych wagonach, nasza rodzina ostatecznie osiadła w Złotym Stoku. Ojciec, który przed wojną i w jej trakcie obsługiwał różne maszyny, dostał pracę
w elektrowni jako elektromechanik i miał nadzór nad turbogeneratorami, dającymi prąd miastu i zakładom. Urząd przydzielił naszej rodzinie mieszkanie -pokój z kuchnią na I piętrze w kamieniczce przy ulicy 1 Maja 5. W domu tym mieszkały już prócz nas 2.rodziny polskie i jedna rodzina niemiecka - Paul Lowack z żoną.

Niemiec był już starym człowiekiem, chyba emerytem, stracił na wojnie
dwóch synów. Ojciec bez trudności mógł z nim rozmawiać po niemiecku. Rozmawiali często. Niemiec żalił się na swój los. Żal mu było opuszczać swój Reichenstein, gdzie się urodził, przepracował całe zawodowe życie i, jak przyjdzie kres, chciałby spocząć na swym, katolickim cmentarzu. A tu każą wyjeżdżać w nieznane. Kto jak kto mógł lepiej go zrozumieć niż mój ojciec.

Ojciec rozumiał go doskonale, toż to było powielenie jego losu i losu
naszej rodziny; współczuł mu, ale co miał zrobić. Czy to Polska rozpętała tę straszliwą wojnę? Ale z kolei, czy to stary Paul Lowack ją wywołał? Ot, kwadratura koła... Gdy Paul Lowack opuszczał mieszkanie i żegnał się, to ojciec zapłacił mu za maszynę do szycia, starego Singera, którą i tak ten musiałby razem z meblami zostawić. Pomagałem im zawieźć ich tobołki na miejsce zbiórki. Paul Lowack za moją pomoc dał mi do ręki jakiś kawałeczek złocisto-brunatnej
masy i powiedział coś po szwabsku: zrozumiałem tylko „Vater, Vater".

Nie wiedziałem, co to takiego i po co mi to dał. Nie był to lizak. Polizałem, ale było to bez smaku. Oglądałem ten dziwny dar, to jakby kawałeczek zaschniętego miodu, zrobiony z laki lub bursztynu, z wyglądu trochę jak odłamane skrzydełko ptaka lub aniołka. Jak szybko wyjmowałem z kieszeni, to się
elektryzowało i przyciągało kurz . Dłubałem w tym scyzorykiem i potem gdzieś zapodziałem. Strata niewielka i ostatecznie o tym zapomniałem.

Wróciłem mglistym wspomnieniem do tego drobiazgu dopiero w 1956 roku. Wrocław, szpital onkologiczny przy placu Prostokątnym, sala szpitalna na pierwszym piętrze, jakiś ciepły miesiąc, może maj, może czerwiec. Przyszedłem odwiedzić ojca, który był , niestety, śmiertelnie chory na raka tarczycy (struma maligna). Rak poczynił niszczące postępy, szyja mocno pogrubiona, nacisk na krtań , trudności w oddychaniu, jedzeniu i mówieniu. Ojciec zjadł parę łyżek rosołu, który mu przyniosłem i namówił mnie, bym zjadł mięso. Nie musiał długo namawiać.

Wpałaszowałem najpierw udko. Byłem wtedy studentem, apetyt mi zawsze dopisywał i miałem już sięgnąć po skrzydełko, gdy jakiś dziwny błysk w mojej głowie- skojarzenie. Przypomniałem sobie ten dziwny dar Niemca sprzed dziesięciu laty.

Ojciec wysłuchał relacji z tego "pożegnania" i kaszląc, z trudnością zaczął mówić: Zbysiu, to było tak, ale zachowaj to, co ci powiem, w tajemnicy. Wiesz, że często rozmawiałem z Lowackiem; nie traktowałem go pogardliwie, czy z nienawiścią, że szwab, jak robiło to wielu Polaków. Dogadaliśmy się, że walczyliśmy w pobliżu siebie na jakimś odcinku włoskiego frontu w czasie pierwszej światowej. Ot, parszywy żołnierski los, żołnierza każdej armii - trzeba iść, gdzie każą, walczyć i ginąć za cesarza, cara, czy króla. Lowack przeklinał Hitlera, który zabrał mu dwóch synów. Nawet nie wiedział, gdzie i kiedy zginęli. Kiedyś, przy zamkniętych drzwiach i jakby ze strachem zdał mi taką relację.

Zbliżał się rosyjski front, słychać było już pomruki artylerii. Nas, starych dziadków, wcielono do Volksturmu. Mieliśmy bronić miasteczka i zakładów przed czołgami. Na strzelnicy, koło kręgielni (dziś chyba ul.Strzelecka) pokazano nam jak posługiwać się pancerfaustem. Któregoś dnia na stację przyjechał jakiś specjalny pociąg. Ochrona - esesmani - kazała nam zablokawać miasteczko, nikt nie powinien wychodzić z domu i szwendać się. To, co ewentuanie byśmy zobaczyli, mieliśmy zachować w ścisłej tajemnicy.

Mnie, jako jedynemu przydzielono nadzór przy beczkarni, tuż przy torze wąskotorówki, przecinającej szosę do Paczkowa. Przy stacji kolejowej przebiegały tory tej wąskotorowej kolejki kopalnianej, która urobek z kopalni transportowała do zakładu przeróbki i wzbogacania rudy arsenowej.

Wieczorem, gdy się ściemniło, rozładowano wagony z tego specjalnego
pociągu i przeładowano na wagoniki. Były to jakieś paki. Co zawierały - nie wiadomo. Elektrowozik, ciągnąc te wagoniki, kilka razy nawracał i przewoził te paki w kierunku kopalni. Cały czas pod nadzorem eskorty. Czy paki te lokowano w sztolniach kopalnianych, czy gdzieś w skrytkach - jaskiniach w wąwozie prowadzącym do Czarnego Stawu, nie wiedział. W nocy usłyszano gdzieś, jakby w pobliskich górach, wybuch.

Lowack, wracając z tego dyżuru koło beczkarni znalazł koło toru ten odłamany okruch, to skrzydełko. Może jedna z pak spadła z koleby wagonika i rozbiła się. Może. Gdy nastał dzień, specjalnego pociągu już na stacji nie było.

Czego bał się Lowack? Był, wprawdzie tylko częściowo, wtajemniczony w tę akcję. Wiedział, że powołano tzw. Werwolf, który po wojnie prowadził akcje sabotażowe na terenie Polski i śmiercią karał rodaków, którzy mieli za długie języki.

Dlaczego ojciec nie przekazał władzom tej informacji? Chyba dlatego, że tej narzuconej przez Rosję władzy nie cierpiał. Znał Rosjan, którzy dwukrotnie nas „wyzwalali”. Wiedział, co Rosjanie zrobili w zupełnie przez wojnę niezniszczonym kamienieckim zamku, 8 km od Złotego Stoku. Wszystko zrabowali i wywieźli: meble,obrazy,dywany. A potem zamek podpalili. Straż pożarna ze Złotego Stoku i nie tylko przyjechała gasić pożar. To podpalono go z drugiej strony...

Ojciec słuchał przy zamkniętych oknach i drzwiach zabronionego radia BBC i Wolnej Europy. Wiedział, co się w Polsce dzieje i kto nami rządzi. Bicie, zamykanie i mordowanie członków PSL-u Mikołajczyka – sfałszowane wybory. Mnie zabronił zapisywania się do jakiejkolwiek partii lub podziemnej organizacji. Wiedział jak UB traktuje akowców. Wiedział też, i my wiedzieliśmy, kto odpowiada za wymordowanie tysięcy wziętych do niewoli oficerów w Katyniu.

Władzę w miasteczku sprawowali tuż po wojnie ludzie często zupełnie
przypadkowi, z wiadomego nadania. Jakiś dureń np. nakazał robotnikowi, by na cmentarzu poskuwał na tablicach nagrobnych niemieckie napisy, pozostawił tylko nazwiska, imiona i daty. Mieliśmy zapomnieć, że przez setki lat ta ziemia należała też do Czech, Austrii, do zaborczych Prus i Niemiec. Dopuszczono do zniszczenia kościółka na Górze Kaplicznej (tam gdzie był domek pustelnika).Ten kościółek był widoczny z daleka – upiększał panoramę Reichenstein - Złotego Stoku. Miasteczko utraciło bezpowrotnie czynną fabrykę zapałek, szkołę leśników z całym bogactwem okazów flory i fauny, rozebrano budynek hotelu tuż przy rynku (siedziba rozwiązanego PPS), bo nie chciano uzupełnić kilku brakujących dachówek. Pozwolono na dewastację kaplicy cmentarnej właścicieli kopalni, chyba Gutlerów. Hieny cmentarne rozpruły blaszane trumny w poszukiwaniu złota, a złomiarze ukradli miedziany dach kopuły. Obok kaplicy, przy jednym z grobowców stał piękny, naturalnej wielkości, marmurowy posąg płaczącej kobiety i to potrzaskano! Nie będę więcej wymieniał szkód, co bezmyślnie i co rozmyślnie zniszczono lub zlikwidowano, bo mi tego żal.

Mam wielki sentyment do tego "mego" miasteczka. Teraz, gdy przyjeżdżam na grób ojca na starym cmentarzu, przechadzam się po mieście i widzę wiele pozytywnych zmian. To dobrze, to pocieszające. W moich oczach coraz piękniejszy jest ten Złoty Stok - miasteczko mojego dzieciństwa, choć nie jest to miejsce mego urodzenia. Pewnie mądrzejsza jest już aktualna władza, ludzi wykształconych, pasjonatów, która wspomaga mądre inicjatywy. Wiadomo, nie opłacało się już wydobywanie złota i arsenu w kopalni. Przygotowując odpowiednią bazę, ściągnie się turystów, też tych, którzy z łezką w oku odwiedzą swoje miejsce urodzenia i ich potomków, a zadowoleni sypną, wprawdzie nie złotymi dukatami, które kiedyś tu bito w mennicy, ale "eurakami" lub złotówkami.

Gdzieś, może w kopalni, może w górach, jeżeli nie został już zrabowany, schowany jest pewnie jakiś skarb. Przecież Niemcy w tajemnicy nie ukryli złomu! Czy ten wybuch, który słyszał Lowack nie zablokował wejścia do jakiejś pieczary lub sztolni.

Może kiedyś będzie odnaleziony tak, jak przypadkowo odkryto "skarb średzki". Te złote, książęce czy królewskie precjoza należą już teraz do miasta, gdzie je odnaleziono. Tak powinno być i tym skarbem, jeżeli się odnajdzie. Żałuję, że nie zachowało się to skrzydełko, dar Paula Lowacka, które można by dokleić do tego elementu, od którego kiedyś odpadło.

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/przewodnik_po_serwisie_wiadomosci24_pl_106098.html

  1. Pierwszy raz tutaj?

    Cieszymy się, że dołączyłeś do serwisu naszemiasto.pl
    Oto kilka wskazówek, które pomogą Ci w zrobieniu pierwszych kroków:

  2. Zwiększ atrakcyjność profilu

    Dodaj tło, zadbaj aby profil miał unikatowy wygląd i wyróżniał się na tle innych

  3. Daj się poznać

    Uzupełnij podstawowe informacje profilowe, dodaj zdjęcie i bądź rozpoznawalny

  4. Dziel się nowymi wydarzeniami!

    Publikuj artykuły, dodawaj galerie, dziel się ciekawymi infomacjami i pozostań na bieżąco z lokalnymi wydarzeniami

  5. Uczestnicz w życiu lokalnej społeczności

    Wydarzyło się coś ciekawego, o czym inni mieszkańcy powinni wiedzieć, chcesz się czymś podzielić lub napisać artykuł? Sam zadecyduj jaką formę wybierzesz

  6. Daj znać co u Ciebie

    Chcesz się czymś podzielić na gorąco, dodaj krótki wpis, wiadomość zostanie opublikowana w prywatnym strumieniu

  7. Opublikuj materiał na stronie miejskiej

    Wydarzyło się coś ciekawego, o czym inni mieszkańcy powinni wiedzieć, napisz artykuł i opublikuj go na łamach serwisu, dowiedz się co inni o tym sądzą!

  • Dodaj do obserwowanych Obserwuj ciekawe osoby! Jeżeli pojawi się coś nowego, znajdziesz to również na swoim profilu.
  • Wyślij wiadomość Wysyłaj wiadomości i bądź w kontakcie z innymi mieszkańcami!
  • Zgłoś do moderacji Zgłoś nadużycie ze strony mieszkańca!

Wydarzenia dnia

Materiały mieszkańca