Grzech: "Miłość to ciężka choroba"
"Dzieje grzechu" według powieści Stefana Żeromskiego miały
wczoraj swoją premierę na deskach Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu. To opowieść o tragicznej
miłości, ale przede wszystkim historia kobiety… i jej grzechów. Wydane w 1908 r. "Dzieje grzechu"
Stefana Żeromskiego wywołały w społeczeństwie sprzeczne oceny. Wśród czytelników historia była
bardzo popularna, krytyka literacka natomiast była wstrząśnięta. Dopatrywano się w autorze erotomana
i dewianta, a samą powieść określano jako pomysł pozbawiony sensu i idei. Tematyka była dużym
zaskoczeniem w Polsce, gdzie nie mówiło się tak odważnie o seksualności i wyniszczającej sile
uczucia. Książka doczekała się kilku ekranizacji. Spektakl Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu
jest pierwszą adaptacja "Dziejów grzechu" w teatrze muzycznym. Nie jest to jednak musical, lecz
dramat muzyczny. Spektakl przeznaczony jest tylko dla widzów dorosłych.
Dzieje grzechu Ewy
Ewa Pobratyńska (Justyna Szafran), młoda niezamożna szlachcianka, zakochuje się w młodym Łukaszu Niepołomskim (Wojciech Medyński). Niestety, szybko wychodzi na jaw, że jest on żonaty. Ewa karmi się nadzieją i obietnicami Łukasza, który zapewnia ją, że wyjedzie do Rzymu, by uzyskać rozwód, a później do niej wróci. Decyzje Niepołomskiego sprawiają jednak, że Pobratyńska wpada z pułapki w pułapkę. W jej życiu pojawiają się kolejni mężczyźni, między innymi hrabia Zygmunt Szczerbic (Konrad Imiela), szaleńczo w Ewie zakochany, czy Antoni Pochroń (Bartosz Picher), rzezimieszek i cham wykorzystujący dziewczynę dla zdobycie pieniędzy. Ewa mierzy się z trudnymi problemami, walczy z uczuciami, po latach wciąż pamiętając o Niepołomskim i o grzechach, które popełniła. Ewa zmienia się z młodej, czystej dziewczyny w uliczną dziwkę. Oglądamy jej powolne staczanie się na dno. I nawet wtedy, gdy w jej życiu pojawia się iskra nadziei na odmianę losu, ponownie pojawia się grzech…
Spektakl jest przeznaczony wyłącznie dla widzów dorosłych. Element erotyczny jest tu mocno eksponowany. Dotyczy nie tyko cielesności, jest ważny także dla ducha i umysłu. Sceny erotyczne są bardzo sugestywne. Pokazują ogromną pasję miłości zakochanych ludzi, ale także, a może przede wszystkim, wyniszczającą siłę żądzy, brutalność gwałtu, przedmiotowość kobiety, którą każdy chce posiąść i jej upadek, kiedy w pewnym momencie życia staje się obojętne, kto obcuje z jej ciałem.
Miłość to ciężka choroba
Formuła dramatu muzycznego wymaga doskonałego warsztatu aktorskiego. "Dziejom grzechu" pod tym względem nie można nic zarzucić. Justyna Szafran jest wprost stworzona do roli Ewy Pobratyńskiej. Wzbudza sprzeczne emocje – z jednej strony jest to kobieta, której należy pomóc, wyciągnąć ją z zagubienia i pułapki uczuć, z drugiej morderczyni, grzesznica. Wojciech Medyński świetne wykreował postać Niepołomskiego, mężczyzny znajdującego się w trudnym momencie życia, a jednocześnie zakochanego w Ewie. Rozdarty między sercem a umysłem, nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji swoich decyzji. Konrad Imiela w roli Szczerbica jest zauroczony Ewą do szaleństwa. Zrobi wszystko, by tylko ją zdobyć. Oddanie i poświęcenie dla kobiety w jego przypadku staje się zgubne. Bartosz Picher stworzył natomiast odpychającą i irytującą postać Pochronia, która budzi negatywne emocje. Odpycha, ale jednocześnie fascynuje cynizmem i upartym dążeniem do celu. A celem dla niego są pieniądze.
Jest jeszcze postać Grzechu… Wcielił się w nią wokalista jazzowy Marek Bałata. To postać, której nie ma w powieści Żeromskiego, swego rodzaju "grzech uosobiony". Według reżyserki Anny Kękuś-Poks jest to zarazem przeznaczenie i mądrość, śmierć i odczucia bohaterów oraz ich alter ego. Grzech ubrany jest w czerwone szaty, czarne, błyszczące buty, na twarzy ma maskę, na którą spadają długie siwe włosy. Stoi nieruchomo. Czasem towarzyszą mu tancerze, także ubrani na czerwono. Kiedy Grzech pojawia się na scenie, w widzach rodzi się niepokój. A w trakcie trzyipółgodzinnego spektaklu pojawia się często…
Muzyczno-wokalny majstersztyk
Autorem muzyki do spektaklu jest Krzesimir Dębski, teksty piosenek napisał Michał Zabłocki. I tu należą się ogromne brawa dla nich oraz dla całego zespołu muzycznego. Muzycznie i wokalnie "Dzieje grzechu" Capitolu są niemal doskonałe. Większość piosenek budzi duże emocje, jak na przykład duet Konrada Imieli i Justyny Szafran "Sami we dwoje". Największe jednak emocje wywołuje Grzech, dziwna mroczna postać, której głos przeszywa na wskroś. Tragiczne sceny w połączeniu z niezwykle sugestywnymi tekstami piosenek i śpiewem Marka Bałaty stwarzają ciężką atmosferę niedowierzania, przerażenia i współczucia. Budowane w ten sposób przez cały spektakl napięcie w scenie końcowej może znaleźć ujście tylko i wyłącznie w postaci spływających po policzku łez. I nie jest to jakieś powierzchowne wzruszenie wywołane klęską czy śmiercią bohatera. To głębokie poruszenie, szczere, które maluje się nie tylko na twarzach widzów, ale i aktorów – nawet podczas długich oklasków, które na wczorajszej premierze przemieniły się w owacje na stojąco.
24 piosenki, 42 meble z epoki
"Dzieje grzechu" to także kostiumy, choreografia i scenografia, światła oraz wizualizacje multimedialne. Scenografia była dość oszczędna. Na scenie ustawiono ekrany, na których pojawiały się różne obrazy, tworzące kwiecistą tapetę w mieszkaniu lub hotelu, obraz parku i rzeki, peron na stacji kolejowej, uliczny bruk lub więzienne kraty. Ekrany podnosiły się i opadały, zasłaniając zmianę dekoracji (na scenie pojawiło się kilkadziesiąt mebli z epoki) i jednocześnie oddzielając od siebie kolejne odsłony opowieści. Odsłon tych było bardzo dużo, może nawet za dużo. Sprawiały chwilami wrażenie zbytniego "poszatkowania" spektaklu, zwłaszcza na początku, kiedy akcja nie rozwinęła się jeszcze na tyle, by gwałtownie wciągnąć widza. Nie przekonała mnie jednak scena na statku, którym płynęli Ewa i Jaśniach (Cezary Studniak). Prostota scenografii podczas całego spektaklu została tu zaburzona. Aktorzy zostali "wyniesieni" do góry na zaimprowizowanym, dużym statku, co wypadło nieco komicznie. A wystarczyłoby, gdyby zostali na dole, wśród wyświetlanych na ekranach morskich fal.
Doskonałe aktorstwo, muzyka, piosenki, których chciałoby się jeszcze posłuchać, siedząc bezpiecznie w swoim fotelu. Oszczędna, ale pomysłowa scenografia, gra światłem i emocjami. Nadzieja, przebaczenie, rozgrzeszenie. Tragiczna miłość, namiętność, zdrada, poświęcenie, śmierć. Grzech. A w tym wszystkim wstrząsająca historia kobiety. Oto "Dzieje grzechu"...
Kolejne spektakle 17.01 (godz. 19.00), 18.01 (godz. 17.00), 23 i 24.01 (godz. 19.00) oraz 25.01 (godz. 17.00).
Więcej informacji na temat spektaklu można znaleźć na stronie http://wpdk.pl/content/view/17/4/
Wyślij wiadomość do Marta Szloser
Zgłoś Marta Szloser