zRESETujmy i wySTARTujmy IM życie... na nowo - z Krakowa
Materiał o sytuacji, którą spotkała
rodzinę po śmierci synka i brata. Sytuacji trudnej i bardzo skomplikowanej.. w której została
postawiona rodzina po 11 letniej walce o zdrowie i życie Ludwika - chłopca chorego na Syndrom
Huntera. Ludwik z Krakowa..chłopiec chory na ultra rzadką
genetyczną chorobę - Syndrom Huntera zmarł w czerwcu 2017 roku.
Jego mama Lidia po ponad 15
latach opieki nad dziećmi i w tym po 11 latach ciągłej walki zostaje bez środków do życia. Po
ciężkiej pracy na kilku etatach w domu i poza nim okazało się że należy się jej od państwa polskiego
zasiłek dla bezrobotnych..
Oczywiście dopiero
przy rejestracji w Urzędzie Pracy.
Na dodatek musi udokumentować swoje każde zatrudnienie do
ustalenia wysokości zasiłku. Jest to trudne bo liczą się tylko umowy o pracę na pełny etat - Lidia
jest artystką i często miała zlecenia zawarte przez umowy cywilnoprawne poza tym przez 15 lat
zrezygnowała z pracy zawodowej jako marszand sztuki dla dobra dzieci. Dodatek razem z zasiłkiem dla
synka oraz programem 500+ ledwie pozwalał na wiązania końca z końcem. Obecnie dochody spadły do
jałmużny...
Dodatkowo kobieta, która poświęciła swoją pracę zawodową i zdrowie aby
odciążyć budżet państwa (kwoty wydatkowane z budżetu na opiekę w DPS są wielokrotnie wyższe) obecnie
musi udokumentować swoją wcześniejszą pracę zawodową. Oczywiście tylko na umowę o pracę i w wymiarze
całego etatu. Powoduje to konieczność rozdrapywania ran podczas świeżej żałoby. Lidia nie jest w
stanie funkcjonować a zdaniem urzędników powinna być gotowa do podjęcia pracy.. po ponad 11 letniej
pracy całodobowej... w ciężkich warunkach... Okazuje się, że matka nie ma żadnej opieki.. poza
półrocznym zasiłkiem dla bezrobotnych oraz ubezpieczeniem zdrowotnym. Jak już wspomniałem tylko pod
warunkiem pomyślnego przejścia rejestracji w Urzędzie Pracy. Rząd zupełnie zapomina, że taka
osoba..może posiadać jeszcze dzieci.. w przypadku braku ubezpieczenia opiekę państwa polskiego traci
również córka Lidii.
Konieczność bojowania się i przepychania z urzędami, irracjonalnymi
przepisami i przekładającym się na poczucie bezpieczeństwa stosunkiem ustawodawcy do opiekunów osób
chorych, którzy zajmują się pacjentami w domu. De facto zwalniając resort zdrowia i budżet państwa
od konieczności łożenia ogromnych kwot placówki opiekuńcze.
Niestety Lidia trwającego wiele lat
wycieńczające zajęcia, które wykonywała z uśmiechem i nadzieją, z miłością i otwartością na świat.
Została bez środków do życia. Wokół przyjaciół, których przetrzebiła i zrelatywizowała sytuacja...
tych prawdziwych została mała garstka...
Gdy pomoc i wsparcie okazała się nie efektowna i
pokazowa ale czystą potrzebą serca. Gdy "Mama Lidzia" próbuje nie utonąć w długach... widać kto
naprawdę wspiera sercem.
Dla swoich dzieci zrobi wszystko poza sprzedażą serca i godności , z
której jest teraz odzierana przez państwo. Fakt ten boli jeszcze bardziej, przy każdorazowej
konieczności tłumaczenia znudzonemu urzędnikowi , któremu wydaje się , że nigdy nie usiądzie po
drugiej stronie biurka, przez co często Lidia nie znajduje zrozumienia i empatii tylko zimny i
bezmyślny styl dodatkowo pozbawiony logiki i profesjonalizmu.
Przecież przez ostatnie
kilkanaście lat pracowała na kilku etatach jako pielęgniarka, dietetyk, sprzątaczka (konieczność
sterylności), salowa, Pr-owiec, marketingowiec, dziennikarz, researcher, analityk, gospodyni domowa,
Matka, córka... W każdy etat wgryzła się na 100 procent.
Jak to jest możliwe by ustawa nie
przewidziała konieczności opieki nad rodziną pacjenta? Przepisy nawet nie zaliczają opieki jako
pracy. Co ma zrobić matka po 15 latach opieki... niemalże całodobowej jest w złym stanie fizycznym i
psychicznym. Ustawodawca każe przystąpić do pracy bez niezbędnej rekonwalescencji.
Sanatoria,
psychoterapię, wsparcie rentowe, leczenie..tak ale nie w Polsce.
Dramatyczna sytuacja
kochającej mamy nie interesuje rządzących. Państwo, które matce będącej w żałobie po dziecku.
Przeżywającej największą tragedię, wycieńczonej, bez sił witalnych, bez woli... a mającą córkę nie
jest państwem opiekuńczym. Restrykcje i obowiązki opiekuna są niewspółmiernie iluzoryczne i małe do
ich praw... Jest to wielki wstyd dla Rządu, Premiera, Prezydenta, Sejmu i Senatu... ponieważ nikt
przez tyle lat nie pochylił się nad sytuacją opiekunów, ich życiem i losu po śmierci osoby, którą
się zajmowali oddając swoje życie i poświęcając zdrowie. Jeszcze w maju obowiązywały przepisy nie
dają nawet prawa do zasiłku dla bezrobotnych... Choć pół roku to stanowczo za mało na
rekonwalescencję. Liczę że obecne rządy podejdą do sprawy Lidii Kiersztyn z szacunkiem i rozwiążą
Jej sytuację pozytywnie.
Finansowe problemy rodziny podczas choroby Ludwiczka odbiły się na
zaległościach czynszowych.
Jakby było mało zmartwień Lidii i córce trzy osobowy zarząd
wspólnoty lokatorskiej po 3 tygodniach od śmierci synka odłączył ciepłą wodę. Konieczność mycia się,
zmywania i funkcjonowania z chorym na MZS (Młodzieńcze zapalenie stawów) dzieckiem jest prawie.
niemożliwe. Skazywanie matki,której po walce i agonii zmarł syn... (BOHATER... Luduś...) na taką
niełaskę jest pozbawione honoru i serca.
Przyjaciele i dobrzy ludzie założyli "zrzutkę" i
zbierają fundusze na ratunek do ocalenia resztek godności... By zapewnić nowy rozbieg w życiu...
Pozbyć się więzów choroby, która odcisnęła na rodzinie swoje piętno i trzyma swoimi mackami...tym
razem życzliwi pomagają zresetować zło by restart do życia mógł się stać faktem.
LINK DO
ZRZUTKI:
https://zrzutka.pl/9srchc
Wyślij wiadomość do Jacek Jaszczur Włodarczyk
Zgłoś Jacek Jaszczur Włodarczyk