Efekty specjalne okraszone fabułą, czyli słowo o "Battleship"
Jeżeli cenisz film za oryginalność fabuły, ten film Cię nie zachwyci.
W "Battleship. Bitwie o ziemię" chodzi głównie o efekty specjalne, które faktycznie mogą wbić widza
w fotel. Także miłośników technicznych rozwiązań zapraszam do kin. "Battleship" to amerykańska
produkcja Hasbro Company (to ci od "Transformers`ów") reżyserii Peter'a Berg'a ("Królestwo" i
"Gorzej być nie może") zrobiona na całkiem wysokim poziomie.
Na ten film idziemy dla
efektów specjalnych, nie dla fabuły. Efekty są na całkiem wysokim poziomie, chociaż w dzisiejszych
czasach, w dobie tak mocno rozwiniętych możliwości cyfrowych, nie powinno to nikogo dziwić. Gdyby
dołożyć jednak do całości technologię 3D, byłaby to ogromna porcja doznań percepcyjnych. Fabuła jest
łatwa, nie ma trudności w rozpoznaniu dalszych, najbliżej przyszłościowo wydarzeń, jednak zaskoczeń
jest niemało.
"Battleship" opowiada historię ćwiczeń wojennych RIMPAC na morzu, które
okazały się obroną Ziemi przez przybyszami z innej planety, którzy zabijają wszystko, co
mechaniczne, nieposiadające serca. Dużą rolę odniesie zatem tytułowy "Pancernik". Jednak ta historia
jest tłem dla losów dwóch braci Hopper`ów: Stone`a (Alexander Skarsgård) i Alexa (Taylor
Kitsch), jednego poważnego i ambitnego, drugiego chłystka, marnującego potencjał, którym dysponuje i
swoje życie. Wiele zmienia się, gdy poznaje piękną blondynkę Samanthę (Brooklyn Decker), córkę
admirała Shane`a (Liam Neeson), w której się zakochuje. Wstępuje też do armii, a bitwa o Ziemię
pokaże, że Alex stanie się prawdziwym mężczyzną i wojownikiem, a wszystko to w imię rodziny.
Ja osobiście znalazłam w tym filmie moment wzruszenia oraz kilkadziesiąt dobrych sytuacji humorystycznych, które pozytywnie rozładowywały napięcie związane z wydarzeniami "wojennymi". Bo to taka śmieszna bitwa o planetę jest.
W filmie mamy także kolejną porcję, po Jennifer Lopez czy Jared'zie Leto (30 Seconds to Mars) artystów wokalnych, że wielką stopą na muzycznym rynku, którzy próbują swoich sił w złotym kinie. W tym wypadku swoimi wdziękami, nie wokalnymi, raczy nas Rihanna. Nie zagrała może śpiewająco, bo w niektórych scenach ciężko było odnaleźć na jej twarzy emocje, w chwili gdy miała paść na ziemię, nie było to też mocno prawdziwe, ale jak na debiut filmowy nie jest najgorzej, no i sama rola odważnej, ambitnej i lekko posługującej się każdym rodzajem broni dziewczyny, to już duży plus.
Film jest silny efekciarsko, średni aktorsko i słaby fabularnie, jednak to wszystko razem daje widzowi świeżą rozrywkę oraz silne doznania wizualne i dźwiękowe (ich także nie brakuje), które, chociażby z ciekawości, ciągną nas do kina. Ten film możecie oglądać w multipleksach od 20 kwietnia.
https://plus.google.com/u/0/b/113986743078714025442/113986743078714025442/posts
Wyślij wiadomość do Martyna_b
Zgłoś Martyna_b